24 Jerzy Michalski
lat wyobrażali sobie, że Francja odwróci dokonywający się rozbiór, a w najgorszym wypadku zapewni konfederatom tzw. pacyfikację pod międzynarodowym protektoratem. Od wiosny 1772 zdarzały się jednak wśród konfederatów i ich sympatyków głosy (nasilające się w miarę czasu), że Francja zdradziła konfederację, tak jak dawniej stronników Leszczyńskiego. Ludzie ci nie uświadamiali jednak Sobie, że zaangażowanie się Francji po stronie konfederacji zostało wyolbrzymione przez jej własną samoułudę.
Obrońcy „wiary”, barscy „rycerze Krzyża Świętego”, największe nadzieje wiązali z tryumfem półksiężyca. Wiara w potęgę „Najjaśniejszej Porty” była wśród konfederatów powszechna. W początkowym okresie wyobrażano sobie zwycięską ofensywę Turków w głąb terytorium rosyjskiego, zmuszającą Rosjan do opuszczenia Polski. Klęska armii tureckiej jesienią 1769 i wycofanie się jej nad Dunaj nie przeszkodziły snuć mirażów tureckiego zwycięstwa, zwłaszcza że wiadomości, które obiegały Polskę i którym konfederaci i ich sympatycy chętnie dawali wiarę, ciągle mówiły o powodzeniu tureckiego oręża i porażkach Rosjan.
Wprawdzie w miarę czasu rzeczywisty stan rzeczy zaczynał, acz z trudem, docierać do świadomości i niektórzy przywódcy konfederaccy klęli po cichu „przeklęte brody” tureckie za ich nieudolność militarną i trwożyli się perspektywą zwycięskiego dla Rosji pokoju. Niemniej jednak wiara w zwycięstwo Turcji, podtrzymywana przez pseudoinformacje i celową propagandę, trwała wśród konfederatów i ich sympatyków aż do ostatecznej klęski Turków w lecie 1774 i pokoju w Kuczuk-Kainardżi. Wierze tej towarzyszyło przekonanie, że skoro wojna wybuchła na skutek rosyjskiej ingerencji w Polsce, to dla Turcji sprawa polska i konfe-deracka jest celem pierwszoplanowym. Umacniały to przekonanie zabiegi propagandowe w postaci puszczanych w obieg apokryficznych deklaracji tureckich zapewniających, że Wysoka Porta nie złoży oręża, póki Rosja nie wycofa się z Polski i póki Stanisław August i adherenci nie zostaną przepędzeni. Nie zdawano sobie sprawy, że w miarę pogarszania się sytuacji militarnej Turcja, coraz bardziej zagrożona w swych bezpośrednich interesach, nie mogła i nie chciała zajmować się sprawami polskimi.
Jak konfederacka wizja przebiegu wojny rosyjsko-tureekiej była wynikiem dezinformacji i propagandy, tak również, choć w mniejszym oczywiście stopniu, ulegała zniekształceniu orientacja w sytuacji militarnej w samej Polsce. „Takiego samochwalstwa, jakie roznosiła pantoflowa poczta konfederacka, nie znają chyba dzieje innych wojen” — konstatował Konopczyński dla pierwszych mie-
— — '» J 1’*'----
n4«lrt(»n nenii mlriJsriń. y.in^. ■ • Unnfn.ftnriwwł %i(i
W
Mentalność polityczna konfederatów barskich 25 U
I i
sięcy działań konfederaćkich 2S. Podobnie rzecz się miała i w na- ^
stępnych latach do samej ostatecznej klęski. Stąd między innymi n
wynikał nieustanny optymizm i wiara w zwycięstwo, niedostrze- h
czu dokonywaj ącego się rozbioru, ujmowała własną ocenę sytuacji w pierwszych miesiącach 1772: „nadzieje [...] zdawały się nieomylnymi, iż po tylu pracach i staraniach, po tylu przebytych trudnościach zbliżał się moment uszczęśliwiania publicznego [...] i dopełnienie celów naszych być miało niedalekie” 2S.
Samoułudna i oderwana od rzeczywistości ocena zewnętrznej sytuacji znajdowała analogię w obrazie wewnętrznej sytuacji w Polsce, narzucanym ogółowi przez konfederacką propagandę. Propaganda ta (firmowana przez najbardziej doniosłe oficjalne deklaracje Generalności) przedstawiała Stanisława Augusta, tego wroga numer jeden konfederatów, jako okrutnego tyrana, cieszącego się z rozlewu krwi polskiej, sprawcę rzezi humańskiej, bezbożnika, rozpustnika i nieprzyjaciela swej ojczyzny. Czartoryscy mimo swego czysto republikańskiego programu ustrojowego i oporu, jaki stawiali wówczas Rosji, oskarżani byli o pognębienie wolności polskiej i wprowadzanie absolutyzmu, ó ślepe wysługiwanie się Rosji, o sprowadzenie na Polskę wszystkich nieszczęść, jakie spadły na nią od śmierci Augusta III. Oni mieli być sprawcami konfederacji dysydenckich, konfederacji radomskiej, tj. oszukańczego jej charakteru, porwania senatorów, rzezi humańskiej itd.
Wszystkie te sprawy były konfederatom barskim, zarówno przywódcom, jak i szeregowym członkom, bez porównania lepiej znane niż sytuacja międzynarodowa. Czym więc wytłumaczyć posługiwanie się takimi fikcjami? Gdzie przebiegała tu granica między świadomą kłamliwą propagandą a samozakłamaniem? Niełatwo jest odpowiedzieć na to pytanie. Działacze konfederaccy byli w większości ludźmi o małej inteligencji i wąskich horyzontach umysłowych — cechę tę podkreślali agenci francuscy, którzy się z nimi zetknęli. Nie byli to jednak jacyś zaślepieni fanatycy, przeciwnie, byli to ludzie epoki saskiej o giętkich karkach, bojaźliwi, łatwo zmieniający partyjną przynależność. W dziedzictwie tej epo-
23 W. Konopczyński, Konfederacja barska, t. I, s. 67.
24 A. Jabłonowska do Karola Radziwiłła 20 XI 1771, Archiwum Radziwiłłowskie V 5692.
25 T. Sapieżyna, Z pamiętnika konfederatki (1771—3), przypisami opatrzył i wyd. W. Konopczyński, Warszawa 1914, s. 107.