gdyż nie -są już za przyjaciół uważani. Przyjaciele mówią, że zjadają ciało, by uwolnić je od cierpień; i tak też, jeśli mięso jest nazbyt chude, mówią, że zgrzeszyli,' każąc mu tak długo cierpieć i męczyć się bez powodu; a jeśli tłusty jest, mówią, że dobrze się stało i że do raju go wysłali, i nie zdążył cierpieć.”
Ten opis rytualnego ludożerstwa wywarł silne wrażenie na Menocchiu (podobnie jak i na Leonardzie da Viiici,* dla którego stał się okazją do wystąpienia przeciw złej naturze ludzi). Wynika to jasno z przesłuchania z dnia 22 lutego. Wikariusz generalny zapytał go po raz kolejny: „Powiedz mi,* kim byli twoi wspólnicy, którzy tak samo jak ty myśleli?” Na co Menocchio odparł: „Panie, nie spotkałem nikogo, kto myślałby tak jak ja, a to wszystko, co mówiłem, w mojej zrodziło się głowie. Prawdą jest, że razu pewnego przeczytałem książkę, którą pożyczył mi nasz kapelan, ojciec Andrea da Maren, który teraz mieszka w Monte Real, a książka ta nosiła tytuł II cauallier Zuanne de Mandauilla, myślę, że była francuska, drukowana i po włosku, pięć czy sześć już lat minęło, kiedy mi ją pożyczył, a oddałem mu ją przed dwoma laty. W książce tej była mowa o podróży do Jeruzalem i o niektórych błędach Greków wobec papieża; mówiła też o wielkim chanie, o mieście Babilonii, o Księdzu Janie, o Jeruzalem i o licznych wyspach, na których jedni żyli w jeden sposób, niektórzy w inny. Rycerz ten udał się do sułtana, który rozpytywał go o mnichów, kardynałów, o papieża i o herezje; i mówił, że Jeruzalem należało do chrześcijan, lecz z powodu złych rządów chrześcijan i papieża Bóg odebrał je im. Była też mowa w pewnym miejscu, że gdy ktoś umierał... ” W tym momencie inkwizytor, zniecierpliwiony,'przerwał wywód Menocchia, by zapytać: „Czy książka ta nie wspominała o chaosie?” Menocchio odparł: „Nie, panie, ale o tym czytałem w Kwiatku Biblii, a inne rzeczy, o których mówiłem na temat tego chaosu, sam wymyśliłem.” I natychmiast pówrócił do przerwanego wątku: „Ta książka rycerza Mandavilla mówiła też o tym, że kiedy ktoś zachorował i był bliski śmierci, udawano się
do kapłana, który zwracał się do ich bożka, a bożek ten mówił, czy ma umrzeć czy też nie, a jeśli miał umrzeć, kapłan dusił go i wspólnie go zjadano; i jeśli dobry był, znaczyło to, że żył bez grzechu, a jeśli nie był dobry, oznaczało to, że wiele grzeszył i że źle zrobili, tak długo każąc mu się męczyć. Stąd wziąłem mój sąd, że po śmierci ciała umiera także i dusza, gdyż spośród tylu różnych ludów jedni wierzą na jeden sposób, inni na inny.”
Raz jeszcze gorejąca pamięć Menocchia przetopiła, przetransponowała słowa i zdania. Gdy mięso zabitego było zbyt chude, był bez wątpienia zły (do zjedzenia), gdy było tłuste — dobry (do zjedzenia). Dwuznaczność kuli-narno-moralna (dobry, zły) tych terminów skłoniła go do położenia nacisku na grzech, przenosząc go z zabójców na zabitego. Kto więc był dobry (do zjedzenia), żył bez grzechu, kto zły (do zjedzenia) — wiele zgrzeszył. I stąd wzięło początek rozumowanie Menocchia: życie pozagrobowe nie istnieje, nie istnieją przyszłe męki ani nagrody, raj i piekło znajdują się na tym świecie, dusza jest śmiertelna. Jak zwykle, Menocchio traktuje tekst dynamicznie, agresywnie go deformując — oczywiście zupełnie nieświadomie. Bezmiar pytań, na jakie szukał odpowiedzi w przeczytanych książkach, daleko wykraczał poza słowo pisane. W tym jednak przypadku tekst spełniał funkcję bynajmniej nie drugorzędną: „stąd wziąłem mój sąd, że po śmierci ciała umiera także i dusza, gdyż spośród tylu różnych ludów jedni wierzą na jeden sposób, inni na inny”.
Położenie nacisku na różnorodność wierzeń i obyczajów stanowiło wszakże tylko jeden z biegunów opisu Mandeville’a. Na drugim biegunie znalazło się rozpoznanie pośród tak wielkiej szpetoty elementu w zasadzie stałego: wiary w rozum, której towarzyszy zawsze wiara w Boga jako stwórcę świata, „Boga natury”. I tak, wspo-
91