Istota i nieuchronność rewolucji naukowych
— poczucie, że istniejące instytucje nie są już w stanie rozwiązać problemów powstających w otoczeniu, które one same po części ukształtowały. Analogicznie, źródłem rewolucji naukowych jest rosnące — znów zazwyczaj wśród wąskiej grupy społeczności uczonych — poczucie, że istniejący paradygmat przestał spełniać adekwatnie swe funkcje w poznawaniu tego aspektu przyrody, którego badania sam poprzednio umożliwił. Zarówno w rozwoju politycznym, jak i* naukowym poczucie to prowadzi do kryzysu, który jest warunkiem wstępnym rewolucji. Co więcej, analogia ta, choć w sposób bardziej ograniczony, dotyczy nie tylko tak wielkich przekształceń paradygmatów, jak te przypisywane Kopernikowi czy Lavoisiero-wi, ale również i znacznie mniejszych, związanych z przyjęciem nowego typu zjawisk, tak jak w wypadku tlenu czy promieni X. Rewolucji naukowych, jak zauważyliśmy pod koniec rozdziału piątego, doświadczają często tylko ci uczeni, którzy uznawali obalone przez nie paradygmaty. Ludziom z zewnątrz mogą się one wydawać — podobnie jak rewolucje na Bałkanach w początku XX wieku — normalnym ogniwem procesu rozwojowego. Na przykład astronomowie mogli potraktować odkrycie promieni X jako zwykłe tylko wzbogacenie wiedzy, albowiem istnienie nowego rodzaju promieniowania w niczym nie zmieniało ich paradygmatów. Jednak dla takich uczonych, jak Kelvin, Crookes czy Roentgen, którzy prowadzili badania dotyczące teorii promieniowania i promieni katodowych, odkrycie promieni X musiało oznaczać pogwałcenie jednego i powstanie innego paradygmatu. Dlatego właśnie promienie te mogły zostać odkryte dopiero wtedy, gdy okazało się, że coś jest nie tak z badaniami normalnymi.
Ten genetyczny aspekt analogii między rozwojem politycznym i naukowym nie powinien już budzić wątpliwości. Analogia ta ma jednak i drugi, głębszy wymiar, od którego zależy znaczenie pierwszego. Rewolucje społeczne dążą do takich przekształceń instytucji politycznych, jakich same te instytucje zabraniają. Powodzenie ich wymaga zatem likwidacji niektórych instytucji na rzecz innych, a w okresie przejściowym społeczeństwo rządzi się po części bez instytucji. Tak jak kryzys osłabia rolę paradygmatów, tak też początkowo osłabia on rolę instytucji politycznych. Coraz większa liczba ludzi wyłącza się z życia politycznego i zachowuje się w sposób inny, niż nakazują jego kanony. Gdy kryzys się pogłębia, wielu z nich opowiada się za jakąś konkretną propozycją przebudowy społeczeństwa w ramach nowej struktury instytucjonalnej. Społeczeństwo dzieli się na dwa obozy, dwie partie, z których jedna stara się bronić starego porządku, a druga — wprowadzić nowy. Z chwilą gdy następuje taka polaryzacja, zaczyna brakować wspólnej płaszczyzny politycznej. Ponieważ partie te różnie zapatrują się na to, w obrębie jakiej matrycy instytucjonalnej należy przeprowadzić zmiany i oceniać je, ponieważ nie uznają żaonej wyższej instancji, która mogłaby rozstrzygną; konflikty rewolucyjne — odwoływać się muszą os. atecznie do metod perswazji, a często do użycia
169