r/,x iwicrdzcń jest istotą rozprawy, podobnie jak założenie, że istnieje zrozumiały świat nie-słów, to znaczy „rzeczywistość”. Ważne jest też inne założenie: twierdzenia (świat słów) są w stanie opisać rzeczywistość (świat nie--słów), kiedy zaś wywód jest klarowny, logiczny i uporządkowany, można poznać strukturę rzeczywistości na j tyle dokładnie, by zrozumieć, jak funkcjonuje. Te założe-1 nia pomogły w osiągnięciu spektakularnych dokonań naukowych i, oczywiście, są aktualne do dziś.
Ten pogląd o tkwiących w języku możliwościach opisywania rzeczywistości, czasem nazywany empiryzmem brytyjskim, ma swoje korzenie w myśli Johna Lo-cke’a i Thomasa Hobbesa. Obaj byli zwolennikami tej I koncepcji języka i doktryn nowych nauk przyrodniczych, I wierząc, że znaleziono sposób, dzięki któremu rzeczywi-I stość stawała się zrozumiała i zgodna ze zdrowym rozsądkiem. Nie wszyscy filozofowie Oświecenia prezentowali taką postawę, w szczególności George Berkeley i David Hume, którzy pytali, jak słowa i inne symbole odnoszą się do świata rzeczy. Berkeley jest znany ze stwierdzenia, że materia nie istnieje, w rzeczywistości nie ma niczego poza duchowością. Hume, jak wie każdy, kto ma za sobą podstawowy kurs filozofii, wykazał, że indukcja jest iluzją, swoją siłę wywodząc raczej z intuicji psychologicznej niż z imperatywu logicznego. Nauczał, iż prawdy a priori kreowane są przez nasz sposób użycia słów. Twierdzenia, argumentował, są albo pewne i bez ■ wartości poznawczej, albo pouczające, lecz niepewne.2
Powyższe zdania, streszczające wywody Berkeleya i Hume’a, są oczywiście karygodnymi uproszczeniami, tym bardziej iż obaj myśliciele słyną z jasności i wykwint-ności stylu. Uciekłem się do nich jednak po to, by pokazać, że epistemologia osiemnastowiecznej nauki była poddawana poważnym rozważaniom ówczesnych filozofów. Hume, na przykład, wierzył, podobnie jak wielu mu
współczesnych, że dedukcja jest jedyną formą prawdziwego rozumowania, co nieuchronnie doprowadziło go do zdumiewającej konkluzji, iż wnioski na temat przyczyn i skutków są jedynie wytworami naszej „wyobraźni". Ówcześni filozofowie byli świadomi krytyki filozo-flcznej założeń, lecz mimo to kontynuowali godne podziwu dzieło. Można wspomnieć tu o słynnym paradoksie /.cnona - jego talmudyczny „dowód”, że strzała wystrzelona w kierunku drzewa nigdy, w zasadzie, nie dosięgnie celu (to mój przykład, nie Zenona). Logika dedukcyjna jest po stronie Zenona. Rzeczywistość jest przeciw niemu. Oznacza to, że nauka indukcyjna może nie zdać egzaminu rozumowania dedukcyjnego. Jednak to jedyny test, którego nie zda.
Trzeba dodać, że Newton, Hales, Cavendish, Lavoi-sier, Priestley i inni naukowcy wierzyli, iż „prawdy”, które odkrywali, były uniwersalne, że (jak byśmy dzisiaj powiedzieli) ich prawdy przekraczały granice rasy, pici, narodowości, a nawet czasu. W tej wierze umacnia! ich sposób, w jaki posługiwali się matematyką, której struktura precyzyjniej odpowiadała konstrukcji rzeczywistości. Trzeba także powiedzieć, że najbardziej znani myśliciele Oświecenia wierzyli (wyprzedzając Wittgensteina
0 dwa stulecia), iż filozoficzne niezdecydowanie i wieloznaczność są pochodną niejasnego języka i gdyby usunąć owe niedociągnięcia, filozofia wreszcie mogłaby zająć się sprawdzalnymi kwestiami dotyczącymi życia społecznego. Przewidywali, że pojawi się Newton nauk społecznych, ktoś, kto wyrzeknie się języka metafizycznego
1 będzie w stanie sformułować podstawowe, odpowiednie pytania o kondycję ludzką. W ten sposób doszłoby do połączenia filozofii i nauki. Z tej nadziei powstał pomysł, że to, co nazywamy dzisiaj psychologią, socjologią i antropologią, będzie mogło stać się dyscyplinami naukowymi. W istocie jest kilku badaczy pretendujących do
71