76 SŁAWOMIR MROZEK
POETA Chciałbym wyjaśnić. Mimo że w zasadzie pani się nie myli, to jednak...
KAPITAN Przyjaciel? Tchórz i pętak, tfy!
LAURA Czy pan jest muzykiem wojskowym?
POETA Nie jestem już poetą w ścisłym tego słowa znaczeniu. Tak samo jak kapitan nie jest już właściwie wojskowym ani też tym bardziej nie jest muzykiem!
LAURA Wystąpił pan z wojska? Jaka szkoda!
KAPITAN Nic podobnego! Proszę nie słuchać, co mówi ten przewrotny osobnik. Jestem kapitanem służby czynnej i żaden chłystek nie ośmieli się temu zaprzeczyć.
POETA Tak? Może wobec tego opowie pan tej pani, co pan tu właściwie robi.
RUDOLF (do Laury, cicho) Abnegaci.
KAPITAN (zmieszany) Ja?
POETA A pan, pan. Po co pan tu przybył i dlaczego właściwie pan stąd nie odjeżdża?
KAPITAN Ja się przed panem tłumaczył nie będę.
POETA Ależ nie przede mną, skądże znowu! Zresztą ja i tak wiem wszystko, więcej niż pan wie o sobie. Bo posiada pan tak ubogie życie wewnętrzne, że inni muszą panu użyczać świadomości, żeby pan w ogóle mógł sobie coś uświadomić.
LAURA Pan gra na skrzypcach?
KAPITAN Ja? Skądże znowu! To jest, chwilowo... staram się. (nie mogąc się wysłowić, do Poety, zły, że musi korzystać z jego pomocy) Powiedz jej pan, do diabła!
POETA Kapitan stara się nauczyć gry na skrzypcach zastępczo, że tak powiem. W charakterze kuracji.
LAURA Kapitan chory? O, biedny!
KAPITAN Zdrów jestem jak byk! Powiedzże jej pan, do kroćset!
POETA Fizycznie kapitan cieszy się doskonałym zdrowiem właściwym naturom prymitywnym. Jednak wewnętrznie także nie umiał się obronić przed dolegliwością, tak charakterystyczną dla stanu współczesnych umysłów. Właśnie ta wspólnota niedoli, względnie doli, łączy nas, jak pani widzi, mocnym węzłem.
LAURA Czy to boli? Czy nie ma na to rady?
POETA Ba, gdyby to chociaż bolało. Najgorsze jest to, że nawet nie boli. Zupełna nicość. Brak idei. (wskazując na Kapitana) Proszę spojrzeć na kapitana!
KAPITAN Wypraszam sobie.
POETA Proszę spojrzeć. Cóż państwo widzą? Zuch, krzepki oficer, wojak. Ale to tylko zewnętrzność. Chodzi o to, że wewnętrznie kapitan nie jest już kapitanem, ponieważ utracił ideę kapitaństwa.
KAPITAN Ja...
POETA Wiem, wiem. Chce pan znowu zaprotestować. A jednak nie obejdziemy się bez pańskiej opowieści, kapitanie. Proszę, pani czeka.
KAPITAN Nie chcę! To jest pułapka!
LAURA Ale ja naprawdę jestem bardzo ciekawa. To musi być zajmująca historia. Zawsze lubiłam opowiadania
0 wojnie, o bohaterskich czynach.
POETA (do siebie) O wojnie, o czynach! Biedny żołdak!
KAPITAN Widzi pani, tak się złożyło, że to nie jest o wojnie, jak by to powiedzieć...
POETA Sensu stricto...
KAPITAN Tak właśnie chciałem się wyrazić. Chociaż, oczywiście, sama rzecz dotyczy wojskowości. O, jak najbardziej! Chodziło właśnie o rekruta...
POETA Kapitan przybył tutaj celem przeprowadzenia poboru wśród okolicznych chłopów.
KAPITAN Tak jest, tak jest. Zbisurmanili się chłopi
1 właśnie... (bijąc się nagle w pierś) Ech, niech już będzie. Nieszczęście się stało, łaskawa pani, nieszczęście.
LAURA To okropne!
KAPITAN W samo sedno pani trafiła łaskawie. Ale kto mógł przewidzieć? Stanąłem w tej karczmie, oby ją piekło pochłonęło, ale nawet regulamin mówi, że kwatera pierwsza rzecz. Szablę odpasałem, przy stole siedzę, grzane piwo piję i myślę sobie: od jutra pobór. Kto zdrowy, ten do wojska, kto chory, ten będzie zdrów, kto głupi, ten zmądrzeje, kto ryży, tego się ogoli.
POETA Proste, co?
KAPITAN Nie przeszkadzaj pan. Więc tak siedzę, jak powiedziałem. I nagle, sam nie wiem, skąd mi się to