80 SŁAWOMIR MROZEK
KAPITAN A żebyś pan wiedział, że pokażę!
POETA Widzi pan? Znowu z tym pokazywaniem.
KAPITAN Wtedy zobaczycie, jak mi się będzie chciało! Niech no tylko ręka mi się wprawi! Już niedługo!
POETA Nie mówiłem?
KAPITAN (przykładając skrzypce) Jeszcze tylko trochę, jeszcze parę dni... (przeciąga lekko smyczkiem, przysłuchuje się, marszczy, opukuje skrzypce itp.)
POETA Może nawet jest szczery, kiedy to mówi. Nigdy się nie nauczy, ale o tym wie tylko jego chytry instynkt samoobrony, on sam — nie. Nigdy się nie nauczy, bo rękę ma żelazną, a ucho drewniane, ale w tym właśnie jego atut, bo może w nieskończoność oddawać się złudzeniom.
KAPITAN A pan toś niby lepszy.
POETA A tak. Z pewnego punktu widzenia — tak. Bo przyznaję się uczciwie do swojej sytuacji. Przestałem pisać i nie staram się zostać, na przykład, atletą, bo wiem, że ani mnie to zajmuje, ani nie mam ku temu żadnych możliwości. W tej niezdrowej okolicy straciłem wszelkie poczucie sensu tak dalece, że nie staram się nawet tego opisywać i w ten sposób ocalić siebie jako poety. Bo przecież sztuka, która opisuje bezsens, nie jest szczera do końca wobec samej siebie. Pracowicie znajdywać formę
y po to, żeby wyrazić chaos i brak celowości, to sprzeczne w sobie zajęcie. Poczciwe, celowe i pełne idei. Ale pan usiłuje zachować pozory, jakby nic w panu się nie zmieniło. Im mniej pan się czuje pewny, tym bardziej pan wrzeszczy.
LAURA A fe, panowie tacy pesymiści.
POETA Ma pani rację. Nędzny obaj prowadzimy żywot. I pomyśleć, że przyjechałem tu kiedyś, żeby zbierać podania i pieśni ludowe! Od nich! (wskazując na Chłopów) Świętej pamięci doktor, który tu zatrzymał się przejazdem, nie wiedząc, co to za miejsce, był, prawdę mówiąc, uczciwszy od nas.
Druga rozmowa Chłopów
CHŁOP I Zaś u Macieja zaskroniec wpadł do barszczu.
CHŁOP II I co?
CHŁOP I Ano nic. Maciej odłożył łyżkę i powiada: „Nie będę jadł.”
CHŁOP III I nie jadł?
CHŁOP I Ano nie.
CHŁOP II Dobrze powiedział.
(chwila milczenia)
CHŁOP III Może by zaorać co...
CHŁOP I A co?
CHŁOP III Ano, czy ja wiem... Choćby i pole...
CHŁOP I liii...
CHŁOP III Albo co...
CHŁOP II Eeeee...
(podnoszą dzbany)
KAPITAN Słyszycie państwo? Chryste Panie, gdyby mnie się tylko chciało, gdyby mnie się tylko chciało!...
RUDOLF Prawdę mówiąc nie bardzo pojmuję stan waszych umysłów, panowie.
KAPITAN To on zawsze tak wszystko zaplącze, że sam diabeł by się pogubił. Za mądry jest!
RUDOLF Wasza rozterka, wasze pytania „po co”... To wszystko, wyznam, obce mi jest.
POETA Chętnie posłuchamy, jeżeli potrafi nas pan przekonać.
(Rudolf odstępuje od Laury, okrywa się peleryną, szkarłatną stroną na wierzch. Ostre światło na Rudolfa, reszta sceny wygasa. Powiewając, falując peleryną Rudolf wbiega po schodkach na galeryjkę, tam ustawia się centralnie jak do występu. Laura na razie pozostaje na dole)
RUDOLF Rozterki? Rozpacze? Jedną tylko znałem, kiedy Laury ojciec zagniewany od wrót mnie pędzić zamkowych rozkazał.
On miłości naszej był zawsze przeciwny, a kiedy od księcia otrzymał poselstwo, w którym go książę o Laurę prosił, zapiekł się starzec w gniewie nienawistnym i krew mu do lic biła na dźwięk mego imienia.
Na nic błagania córki nieszczęśliwej, co mnie uczucie wzajemne przysięgła.
Łakomy na mitrę, bogactwa, zaszczyty, wolał ją sprzedać rozpustnemu paszy
6 — Utwory sceniczne