70 SŁAWOMIR MROZEK
RUDOLF Nigdy jeszcze nie słyszałem, żeby chłopstwo prowadziło takie rozmowy. Pan to uważa za naturalne?
POETA A co mi to szkodzi?
(Rudolf schyla się i podnosi ze złością jeden z papierów wyrzuconych przez Poetę. Kładzie go ostentacyjnie na stole i rozprostowuje. Jest to gest bezradny, ponieważ Poeta znowu bierze ten sam kawałek i przedzierając go spokojnie, ponownie upuszcza go na podłogę)
A pan nie?
RUDOLF (pochylając się znowu i podnosząc) Te uwagi o krowie mogą człowieka zdenerwować. Przecież zwierzęta nie mówią!
POETA (mnąc i upuszczając jakiś papier) Niech mi pan to udowodni.
RUDOLF (podnosząc) Tu nie ma co udowadniać. Nie mówią i koniec!
POETA (upuszczając) To nie jest żaden argument.
RUDOLF (podnosząc) Ale dla mnie wystarczy. Wiem
0 tym na pewno!
POETA (upuszczając) Skąd pan może wiedzieć na pewno?
RUDOLF (podnosząc) A pan sądzi, że mówią, co?
POETA (upuszczając) Mówią albo nie mówią, nie zależy mi na tym.
RUDOLF (podnosząc) Można oszaleć! To jest wbrew zdrowemu rozsądkowi, religii i organizacji społeczeństwa! Po raz ostatni pytam: mówią czy nie mówią?
POETA (upuszczając) Zupełnie nie rozumiem, dlaczego się pan irytuje. Czy pan przywiązuje do rozstrzygnięcia aż tak wielką wagę? Nie jest pan dzieckiem. Chyba pan y wie, że niczego nie można twierdzić na pewno. Nie wie pan o tym?
RUDOLF (z największą złością podnosząc przedarty arkusz
1 kładąc go na stole, jednocześnie uderza ręką w stół, mocno) Nie!
POETA (z westchnieniem, już nie sięgając po papiery) Bardzo pan szczęśliwy. Bo my tutaj wszyscy wątpimy.
RUDOLF W co?
POETA We wszystko. Jesteśmy zniechęceni.
RUDOLF Do czego?
POETA Do wszystkiego. Jest coś takiego w tutejszym klimacie, krajobrazie, w powietrzu...
RUDOLF To kłamstwo. Prawdziwy mężczyzna zawsze znajdzie sobie coś takiego, co ukocha, o co będzie walczył! Proszę nie winić przyrody!
POETA Być może... Być może... Ale cóż, dla nas jest już chyba za późno. Niech pan weźmie chociażby tych chłopów. Wydawałoby się: prości ludzie, odporni na niszczące działanie refleksji, twardzi. A jednak... Słyszał pan przecież, o czym oni mówili. A przecież obcują oni z przyrodą na co dzień.
RUDOLF Nigdy się z tym nie pogodzę.
POETA Zazdroszczę panu. Dla nas niczego już nie ma. Proszę, oto książki, utwory, dzieła klasyków, (wskazując poszczególne szpargały) Tu słynne wiersze Pampuli, tam dysertacje Kiwaniego, klasyka współczesnej parafilo-zofii, pod spodem wczesna powieść ojca wczesnej powieści, Kukułki, żeby tylko wymienić to, co pod ręką. Znajdzie pan na tym stole prawie cały dorobek ludzkości w dziedzinie sztuk pięknych i filozofii. I co? Myśli pan, że to coś daje?
RUDOLF Pan jest nienormalny. Niszczyć dzieła klasyków, pomniki inteligencji może tylko ktoś, kto... Brak mi słów na razie. Powiem za chwilę.
POETA Cóż, kiedy nie dały nam odpowiedzi na żadne z zasadniczych pytań bytu. Zresztą niszczę je z nudów, bez zapału i zaciekłości, o które fałszywie nas się oskarża. O, gdyby mi dana była owa gwałtowność, z którą dawniej występowało się przeciw tradycji. Byłbym uratowany. Ale właściwie mogę ich nie niszczyć, jeżeli zaproponuje mi pan inną rozrywkę. Nie zależy mi; rozumie pan, co to znaczy?
RUDOLF Nie jest pan zadowolony z życia?
POETA Ani jestem, ani nie jestem. Tak samo jak z tymi zwierzętami, które pana tak zdenerwowały. Po prostu nie zależy mi. Ani celu, ani ochoty.
RUDOLF Z czego pan żyje?
POETA O, utrzymanie mamy w tej karczmie zapewnione. Choć skromne, ale zapewnione, wystarczy, żeby żyć. Widoków na przyszłość niewiele, ot, aby, aby. Za to jest ciepło, choć trochę śmierdzi, ale nie za bardzo. Zresztą uciec stąd nie można, choćby się chciało, bo nie ma dokąd, drogi złe, pustkowie wokół straszne. Owszem, moż-