metafizycznych klimatów. Oni sami zresz-ze str. 43 *4 w momencie, gdy zdecydowali się w nim zamieszkać, zdawali sobie sprawę z tego, że ze względu na spełniane przez ten budynek wiele lat szczególne funkcje, jego energia w punkcie wyjścia jest nienajlepsza. Uznali jednak, że będą ją w stanie przeobrazić, a dom w StafFanstorpie stanowi wymarzone miejsce do wspólnego prowadzenia działań twórczych. Nie mieli również wątpliwości, że zdołają nadać mu taki kształt, jaki mentalnie wykreowali.
I tak się stało.
Magia wspólnego gniazda, metafizyka życia
Koncert Ronny'ego na instrumentach południowoamerykańskich
W praktyce oznaczało to wieloletnią mozolną pracę. Z każdym rokiem jednak ich siedziba zmieniała się jak za dotknięciem przysłowiowej czarodziejskiej różdżki. Wspomniany wcześniej ogród został zaprojektowany i zakomponowany w kształcie labiryntu. Jest gęsty, soczysty, cieszący oczy barwami nieprzeliczonych drzew oraz krzewów okalających ścieżki, którymi można wędrować oddając się medytacji. Uwijają się w nim ptaki - od pospolitych gołębi poczynając, poprzez zawsze jednako sympatyczne szpaki z żółtymi dziobami, aż po różne inne fruwające stworzenia. Wśród nich zwraca uwagę wszechobecny tu magiczny „klekoczący” motyl, przypominający mały helikopte-rek i noszący nazwę fruczaka gołąbka (przypomnijmy burzę, jaką wywołał kiedyś jego opis sporządzony przez
jednego z Czytelników NŚ w Dotknięciu Nieznanego).
W polu widzenia raz po raz pojawiają się leniwie spacerujące koty, wśród których prym wiodą potężny, przyjazny Rysiek - klasyczny brat łata i łagodna szara Fladdis (oba ładują się bez ceregieli do łóżek gości). Kilka innych wpada na przychodne, przy czym wszystkie żyją w zgodzie, co dotyczy także koegzystencji z dwoma groźnie wyglądającymi na pierwszy rzut oka rotweile-rami: 10-letnim Ingo i 5-let-nim Atlasem, które muszą być trzy razy dziennie wyprowadzane na spacer (kto wówczas kogo tak naprawdę ciągnie na smyczy, trudno orzec). Pod nogami plączą się również jeże, wizytujące rozstawione specjalnie dla nich w sąsiedztwie tarasu miski z przygotowaną przez Kasię wyżerką, przy czym - w odróżnieniu np. od jeży zamieszkujących ogród na warszawskiej Sadybie innej zaprzyjaźnionej z nami malarki, Doroty Krzymowskiej (o której kiedyś pisaliśmy w NŚ) - jeże Hardów nie gardzą jabłkami, choć generalnie preferują strawę dla kotów, wyjadając im co bardziej smakowite kąski W obrębie całej tej barwnej menażeri niekiedy dochodzi do kolizji, gdy np. n ścieżce spotykają się nieoczekiwani pies, kot i jeż właśnie. Nigdy nie było t jednak żadnych poważniejszych zatai gów i wygląda na to, że szczególna hai monia tego miejsca sprawia, iż jeg mieszkańcy respektują nawzajem swój suwerenność oraz własne prawa.