sama prawda". Trudno znaleźć w stuleciu rozwoju socjologii jaskrawszy przykład tego, co nazwaliśmy „głodem absolutu". Jest rzeczą charakterystyczną, że ta inwokacja pisana była w okresie hitlerowskiej okupacji.
W tymże roku 1947, na III Kongresie Filozoficznym obejmującym kraje mówiące po francusku, niedawno zmarły profesor Sorbony L. le Senne mówił co następuje: „Cży można dopuścić, by Byt najwyższy był czym innym niż wartością?... Gdyby tak nie było, wartość stałaby się jakimś epifenomenem, jakąś emanacją, której pochodzenie nie stanowiłoby dla niej żadnej gwarancji, stałaby się pozorem zwodniczym, przy czym dyskredytacja wartości najwyższej pociągnęłaby za sobą dyskredytację wszystkich innych. Należałoby wtedy przestać mówić w ogóle o wartościach, przestać poświęcać cokolwiek dla ich realizacji. Pozostawałaby tylko śmierć" 1 2 3 4 5 6 7.
Innego zdania był rodak autora, J. M. Guyau, który nie wierząc w istnienie sił nadprzyrodzonych, stanowiących podporę dla norm moralnych, uważał,'że jeśli nie ma Boga, to nikt nas ze zbrodni nie rozgrzeszy i tym bardziej nie należy ich popełniać. „Niemiłosierna próba odjęcia ludziom świata złudzeń — pisze w związku z tym stanowiskiem Maria Dąbrowska — jest najcięższą próbą ludzkiej moralności. Przez nią dopiero poznajemy wartość człowieka i jego duchowej kultury. Bo jeden będzie w ciemności uważał, żeby nie podbić komuś oka i będzie się starał podać rękę zabłąkanym w niej, a drugi skorzysta z ciemności, aby okraść bliźniego" 8.
Absolutyzacja ocen i wspartych na nich norm była nie tylko wyrazem głodu absolutu. Popierał ją nadto wzgląd pedagogiczny: przekonanie, że można wyrobić w ludziach szacunek dla norm tylko wtedy, gdy się je podaje w sposób bezwzględny, wykluczający dyskusję i w takim nastroju, z jakim mieliśmy do czynienia przed chwilą. Temu prze-
konaniu, z gruntu, jak mi się -wydaje, fałszywemu, poświęcić musimy chwilę uwagi, jest to bowiem sprawa istotna, dla wyjaśnienia sobie stylu wszystkich naszych dalszych rozważań, które wychodzić będą ze stanowiska, że w sprawach moralnych trzeba chodzić po ziemi, trzeba rozważać wszystkie za i przeciw, dopuszczać ograniczenia reguł ogólnych, samodzielnie myśleć nie szukając jakichś punktów oparcia, które by nas od tego obowiązku zwolniły.
Zagadnienie, czy podawanie reguł moralnych z otwartą możliwością śledzenia ich zasięgu, ich ewentualnych wyło- , mów, konfliktów, w które wchodzić mogą z innymi normami, ma zgubne skutki wychowawcze, jest zagadnieniem empirycznym i rozstrzygnąć je można tylko przez odwołanie się do faktów. Dotychczasowe badania prowadzone czy to za pomocą obserwacji uczestniczącej, czy za pomocą ankiet, nie usprawiedliwiają cytowanych trosk wychowawczych.
A więc przede wszystkim wypada tu wspomnieć o badaniach J. Piageta, na które miałam już okazję niejednokrotnie się powoływać. Piaget badał, czy fakt, że się uczestniczyło w formułowaniu jakichś reguł i że się ma pełną świadomość, iż można było sformułować je inaczej, zmniejsza podatność młodzieży na ich przestrzeganie. Chodziło o reguły gry, ale pamiętać należy, że reguły gry nie są nigdy elementu moralnego pozbawione. Rezultatem badań było, że reguły tworzone przez grupy rówieśników na ich doraźny użytek nie traciły przez ten fakt na swojej autoryta-tywności i były surowo egzekwowane przez ich twórców.
Na materiale ankietowym oparli się dwaj badacze amerykańscy. Rezultaty tych badań zostały ogłoszone w 1962 roku pod tytułem Relatywizm etyczny a anomla. Autorzy podzielili badanych na absolutystów i relatywistów według kryteriów, niestety, bliżej nie sprecyzowanych, ale odpowiadających, jak się zdaje, temu, o co nam tutaj idzie. Wyróżnieni przez nich relatywiści nie objawiali żadnego z czterech rysów, za pomocą których autorzy charakteryzowali anomię. A więc: 1) nie mieli jakichś szczególnych trudności w ocenianiu czynów własnych; 2) nie robili nazbyt wielu wyjątków w zasadach; 3) nie objawiali jakiegoś większego rozchylenia między zachowaniem a uznawanymi przez siebie normami, inaczej mówiąc mniejszego dla nich posłuchu; 4) nie mieli tendencji do odrzucania norm w
21
„Admettrait-on que la Rćalitć suprłme est autro chose que yaleur? ...Elle
(la Valeur — pnyp. M.O.] devlcndratt alors un ćplphćnomóne. une ćmanation
que son orlgint ne garantlralt plus, une apparence susceptible de nous dece-
volr, et, en mtme temps que la Yaleur premi&re, toutes les valeurs seralent
dlscredltćes. 11 faudrait ne plus parter de yaleur du tout, ne plus rlen sacrl-
ller k la poursuitę d’aucune: ce ne pourralt tire que mourlr". Actes du fil Congrit da Phllosophle de Langue Pranęalte, Louvaln, Parts 1947. Cytuje za
S. Ranulfem: „Theotla", vol. XIII, s.217.
* Marla Dąbrowska, Szkice o Conradzie, Warszawa 1959, s. 158.