WNIOSKI OGÓLNE
Przyjęliśmy w naszym I rozdziale, że będziemy grupować normy moralne według dających się zaobserwować efektów społecznych, związanych z ich przestrzeganiem czy przekraczaniem. Nasuwa to od razu pytanie: których? Zdajemy sobie bowiem sprawę, że efekty te bywają rozmaite. Pochwalana usłużność prowadzi nieraz do nieodpowiedzialnych obietnic, potępiana zawiść — jak na to wskazywał Mande-ville — bywa cennym bodźcem dla twórczości artystycznej, potępienie adulterium podsyca podejrzliwość i zazdrość w rodzinie, wrażliwość na pochwałę i naganę jest nader j w swoich skutkach obosieczna. Zdając sobie sprawę z tych komplikacji mieliśmy na myśli — mówiąc o efektach społecznych — skutki dominujące w skali masowej, skutki tak oczywiste jak zanik wzajemnego zaufania w grupie, w której ludzie^ kradną i kłamią. Rozważając te efekty nie sugerowaliśmy bynajmniej, by były one przez normotwórców zamierzone, nie wdawaliśmy się bowiem w żadne hipotezy dotyczące genezy moralnych zakazów czy zaleceń.
Byliśmy dalecy także od sugerowania czytelnikowi, że otrzymuje on w tej książce jakąś klasyfikację spełniającą wymogi logiki. Nic podobnego. W naszych rozważaniach zdobyliśmy się tylko na próbę ugrupowania norm moralnych na podstawie pewnych analogii w ich roli społecznej.
Jest to pierwszy krok, który pozwoli innym wykonać to zadanie lepiej. Jakkolwiek nasza praca systematyzująca {
podlegać może różnym zasłużonym zarzutom, pozwala ona na pewne wnioski, które warto zarejestrować.
A więc przede wszystkim dane nam było stwierdzić, że w naszych ocenach moralnych stosujemy dwie różne miary: możemy tylko potępiać, możemy potępiając uważać nadto dany czyn za degradujący. W rozdziale III staraliśmy się okazać, że nie zawsze stopień degradacji idzie za intensywnością potępiania. Małostkowość, jak na to nazwa wskazuje, nie jest grzechem wielkiego kalibru i dlatego właśnie nie jest zaszczytna. Zaszczytność czy degradacja nie mierzą się sprowadzanymi na świat przyjemnością czy cierpieniem. Toteż powszechna opinia głosząca, że normy moralne kierują się uchylaniem cierpienia i mnożeniem przyjemności, okazała się opinią nadmiernie uproszczoną. Nie wolno się poniżać dla uzyskania jakiegoś ponętnego stanowiska, choćby nikt z tego powodu nie cierpiał, a nawet wzrastała z tego powodu ogólna suma szczęścia. Mieliśmy świeżo do czynienia w Grecji z wypadkiem, gdzie godność nie pozwoliła pokonanemu w walce politycznej i skazanemu na śmierć prosić zwycięzcę o ułaskawienie.
Jak wspominaliśmy w rozdziale m, godność bywa raz przypisywana jednym i odmawiana drugim, a kiedy indziej przypisywana każdemu człowiekowi jako takiemu, raz przypisywana komuś za jakieś jego zalety, kiedy indziej przypisywana komuś jako człowiekowi. Liczenie się z nią w tym drugim jej rozumieniu nie pozwala z człowieka robić niewolnika; zaprzęgać człowieka bez jego wiedzy do swoich celów. O sprawę szacunku dla człowieka jako takiego zaczepiają współczesne dyskusje o dopuszczalność przeszczepów albo o uprawnieniu do stosowania leków zmieniających osobowość człowieka. W kręgu tych zagadnień znajduje się także dyskusja o dopuszczalności stosowania kary śmierci. Nie rozumiał, o co tutaj chodzi, ten z jej współczesnych zwolenników, który twierdził, że nie ma co robić z tego wielkiej sprawy, skoro liczba wyroków śmierci wykonanych rocznie jest znikoma wobec liczby tych, którzy giną w wypadkach na drogach. Nie rozumiał, że chodzi tu o zasadę, do której przywiązujemy wagę bez względu na liczbę ludzi dotkniętych tego rodzaju wyrokiem.
Normy zakazujące stosowania pewnych form przymusu i pilnujące ludzkich uprawnień objawiają pewne interesujące właściwości. Ich zmienność w czasie jest znaczna, o czym można się przekonać stydiując Deklarację Praw Człowieka, którą omawialiśmy w rozdziale IV. Dla nas tolerowanie niewolnictwa jest nie do pomyślenia, Arystoteles uważał je za