9S2 o JttDYWXK& GOMBROWICZA
jękiem jednostki, która broni się przed rozprzężeniem, gwałt owsie domaga się hierarchii i formy, a zarazem widzi, że kasda forma uszczupla ją i ogranicza — która broni się przed niedoskonałością innych w pełnym poczuciu własnej niedoskonałości**,) (.Wiaóonassci literackie** 1937, ar 47). Bohater Ferdydurke, z którym autor widomi? się solidaryzuje, walczy z koszmarem; jest to ■TinwA porażony potwornym snem, który usiłuje się przebudzić. Typowe są takie jego refleksje: ^...pojąłem, że wszystko stracone, że parą dążymy do tego, czego się najwięcej obawiałem. dc zupełnej nakraczsości, do grdteski... rzeczywistość przekroczyła ostatecznie swe granice, nieistotaość skul minowała się w ko-^—ta-- ^ 74 i —■.} Kcszmama jest szkoła gombrowjczowska; ko-scmamy jest i dwór ziemiański: i równie ko
upiorami: analizuje je i ^rozładowuje' przez analizę; to znowu wyolbrzymi i doprowadza do karykatury, inscenizuje dramatyczne sytuacje, w którym sd bogowie spadają ze szczudeł: jest to burzyciel mitów. Praśnie za wszelką cenę dostać się na grunt n
szmarny jest biolog izm, deznontzm ciała i płci Bohater Ferdydurke prowadzi zadętą, systematyczną walkę z
bumanistvcz-r
\ Jozef w świetnym szkicu o powieści Gombrowicza wy
wodzi go z Kadena.1 To zestawienie jest bardzo instruktywne; zdaje się jednak — wbrew — że stosunek polega tu nie tyle
na powinowactwie. De na przeciwieństwie. Kaden jest czciciel era potęguje gesty, dynamizuje sytuacje, upaja się zmysłowym
jest bóstwem; dla Gombrowicza — diabłem, który es stroje dla opętania bezradnego człowieka. Te same
» Z. O GssónnraezB dużo, lecz sae bez kozery' („Kurier Wi
leński* IS3S, nr 15 i 22j. Autor pisał m. inu Gombrowicz nieprawdopodobnymi barwami wykwita z ekspresjacizmu Kadena. [_] Język ten (podobnie jak u Kartr-aj zastawimy jest przede wszystkim na funkcję. Przez funkcję ran,sam m czynność płas «komakt> (z terminalowi - A więc będą ts czasowniki i rzeczownik: czasownikowe, y.
pessjooackąe i mj, jbaun — «wekacy». I będą «taeafcy»: wąkanSe wydobywa z kogoś naa, ńncwiay-Sł arna: «u.vrr. bpe za gardło* podchwyty artystyczne służą do wręcz przeciwnych celów; bójki, starcia fizyczne, które autor Czarnych tkrzydel maluje z upojeniem, wkładając w nie patos „elanu" życiowego, w Ferdydurke mają charakter epizodów humorystycznych (wyjątek: zakończenie powieści; ale tu właśnie postawa i styl Gombrowicza się załamują, o czym jeszcze będzie mowa). Albo — refreny, pełne dynamiki i symboliczne refreny Bandrowskiego! W Ferdydurke czytamy trafną uwagę, iż «przez powtarzanie tworzy się wszelka mitologia", i rzeczywiście Gombrowicz przez refreny tworzy mitologię... a rebourt, mitologię komiczną, demaskującą schematy pseudokultury. Podobnie w „stawianiu” postaci podobieństwo przechodzi natychmiast w przeciwieństwo: można przez upraszczanie uwydatniać nadnaturalne proporcje, demon:nn i patos duchowy, a można też w taki sposób— kreślić karykatury, ośmieszać demony jako bezradne lalki, powtarzające bezdusznie swój „tik”. To jest metoda Gombrowicza i dzięki niej Ferdydurke nie bucha witalistycznym żaren, wymija pokusy ekspresjoni-stycznego patosu i najspokojniej zmierza ku — farsie, tak haniebnie zniesławionej i postponowanej farsie!
Zasadnicza rozbieżność między starszym a młodszym pisarzem wynika z rozbieżności ich rodowodu kulturalno-społecznego. Kaden — programowy antyhuma n ista, wychowany przez wojnę, uwielbia bałwochwalczo materię, zmysłową cielesność, jak Tuwim, jak każdy zdeklasowany kulturalnie inteligent. Takimi samymi bałwochwalcami materii są jego uczniowie, Choromański, Stra-szewicz, i w ogóle poszukiwacze „nowego dreszczu”, „patosu”, „siły”.
/"Gombrowicz jest inny; Gombrowicz nie udaje silnego człowieka, zmy-słcrwca, triumfatora. Jego bohater widzi jasno swą inteligencką słabość, ale właśnie ze słabości jawnie i uczciwie wyznanej rodzi się rzeczywista siła. W pisarstwie Gombrowicza dochodzi do głosu prawdziwa inteligencja, na dwadzieścia lat wyświecona z kultury jako szkodliwy, „niewspółczesny” przesąd. Cóż ma ona dzisiaj przed sobą— nieliczna, rozbita, z trudem dopracowująca się do tradycji kulturalnej, zatraconej w chaosie powojennym? Zawsze to samo: wątpić, przewracać fetysze i szukać, wytrwale szukać swojej prawdziwej rzeczywistości. Gombrowicz odnajduje tę rzeczywistość; odnajduje ją — w sztuce.
Bo ten trzeźwy naturalista i moralista mocą dziwnego i niedooe-ezanego procesu staje się nagle, nie wiedzieć skąd i jak — poetą. Xad