LXll ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
rezultaty. Oto na przykład, gdy dziedzic zjechał do wsi w celu omówienia sprawy serwitutowego lasu, zatrzymał się u młynarza. Ten zaprosił na naradę wójta i kowala, pominął natomiast Borynę. Urażony takim afrontem Maciej niemal natychmiast staje na czele średniaków, a nawet biedoty, choć jeszcze przed chwilą gotów był pójść na układy z dziedzicem.
W kręgu lipeckich bogaczy mimo pozornej zgody trwa walka interesów. Każdy z jej członków chce zachować jak największą sferę wpływów. Wyraźnie dominujący przedsiębiorczością nad innymi młynarz nie może więc na przykład ścierpieć, że pod bokiem wyrasta mu konkurencja: oto bowiem ksiądz pleban kupił buhaja! Dotychczasowy monopolista podejmuje więc walkę: odmawia kredytu tym chłopom, którzy prowadzą swe krowy na plebanię, nie do niego. W końcowych partiach powieści dowiadujemy się, że także kowal podejmuje walkę z monopolem młynarza: na Podlesiu zaczyna budować własny młyn. Nieliczne grono bogaczy Iijpeckich nie obawia się konkurencji biedniejszych. Ich fortunie zagrozić może tylko jakieś nieszczęście (jak np. w wypadkrr-wóitol
Znamienne, że najliczniejsza gromada średniozamożnych gospodarzy jest prawie nieobecna na kartach póWieśći."Tworzy niezindywidualizowaną masę. Dowiadujemy się o ich istnieniu na każdym nieledwie kroku, pisarz zatrzymuje się jednak przy nich bardzo rzadko. Własny portret otrzymał tylko ich przywódca. Kłąb. Wiemy, że był kiedyś w powstaniu, że jest człowiekiem rozumnym, dobrym ojcem i spolegliwym sąsiadem. Jest człowiekiem Judzkim, mądrym i zgodę ze wszystkimi trzymającym” (I, s. 508). To idealny kandydat do objęcia przewodnictwa w gromadzie. Nie zostanie jednak przywódcą wsi. Nie upoważnia go do tego jego stosunkowo niska pozycja majątkowa. Kłąb przewodzi więc gromadzie pomniejszych gospodarzy: Winciorkom, Balcerkom, Cabanom, Wachnikom, Sikorom i in. Stanowią oni wszyscy trzon społeczności lipec-kiej. To także najpewniejsi bodaj strażnicy starego obyczaju.
STRUKTURA WEWNĘTRZNA LIPIEC DCIII
tradycyjnej kultury ludowej. Wolno sądzić, że pisarz świadomie pragnął podkreślić tę ich rolę, urządzając pamiętną „pizęślieową wieczornicę”, w czasie której ożywa cały baśniowy świat chłopów: ze wspaniałymi opowieściami Rocha, zagadkami, przedziwnymi historiami właśnie w domu Kłęba, ich przywódcy, „starą modą pobudowanym”. Grupa średniozamożnych gospodarzy tylko pozornie żyje w spokoju. Na co dzień grozi jej widmo upadku do grona biedoty. Ta perspektywa sprawia, że i tutaj trwa bezustanna walka o przetrwanie.
Stosunkowo bardzo dużo mieisca i uwagi poświęca Reymont grupie najbiedniejszych- Nie jest to grupa bardzo liczna. Znamy zaledwie kilka nazwisk owych biedaków: Kozłowie, Kobusy, Krakalina, Filipka. Kilka tych rodzin balansuje nad przepaścią nędzy. Nie mając własnej ziemi, wydzierżawiają oni zagony pod uprawęztemniaków osy-kapusty u bogatszych gospodarzy. Często, nieledwie na co dzień, głód zaziera im w oczy. 'Je-dynym dla nich ratunkiem jest praca najemna. Rzecz w tym jednak, że tej we wsi nie ma. Wieś bowISnrjest przeludniona. Pracy szukać trzeba więc w okolicy, choćby u dziedzica. Albo też trzeba chwytać się innych~śposobów na "przeżycie. Choćby takich, jakie stosują Kozłowie: Bartek po prostu kradnie. Magda zaś jeździ_ do. Warszawy, do tamtejszych ^przytułków dla sierot, bierze dzieci „na odchówek’% zapewniając sobie w ten sposób niewielką wprawdzie, ale stałą zapomogę. Przed tymi najbiedniejszymi otwiera się właściwie tylko jedna perspektywa: żebra-czy los. leśli nie utrzymają się na powierzchni, nieodwołalnie będą musieli pójść pod kościół. Proces ten zresztą postępuje bardzo szybko. Przybywający na odpust do Lipiec stary dziad powiada: „łoni było nas na odpuście sześciu wszystkiego, a dzi-sia ze trzy mendle sie wydziera, jaże uszy puchną” (II, s. 427). Oto perspektywa, przed którą stoją najbiedniejsi członkowie lipeckiej społeczności. Nie trzeba dodawać, że jest to perspektywa okrutna.