LXIV ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
Rozbita na. późne grupy społeczność 1 ipecka stanowi wszystko powiązaną bardzo silnymi więzami -wspóloptę. Owj jedność wsi manifestuje się różnie: bądź to poprzez uczestnictwo w życiu instytucji skupiających życie wsi, bądi też w po-Ift 1 dejmowanych przez wieś wspólnych przedsięwzięciach. Główną instytucją jednoczącą gromadę wiejską^jesą kóśćigł. Tli podążają bogaci i biedni, młodzi i starzy. Jednoczy~wszystkich wiara katolicka. Niezbyt głęboka, to prawda. Ale nabożeństwa kościelne są na stałe Wpisane w ich kalendarz. Kościół stanowi bodaj jedyne miejsce, gdzie można zapomnieć o krzywdzie, nędzy, cierpieniu, gdzie można otrzymać nadzieję lepszego losu. Z założenia nie istnieją'w nim podziały"wewnętrzne. Dają one jednak o sobie znać, czego doświadczył Kuba. W religijności lipcżaków odnaleźć można ślady starodawnych, pogańskich jeszcze wierzeń. Jest w niej jednak miejsce także dla swoistej mistyki ludowej, której doświadczają przede wszystkim najbardziej potrzebujący (np. nieszczęśliwa Hanka). Kościół jest ponadto strażnikiem praw moralnych. Nie wszyscy wprawdzie ich przestrzegają (na czele z księdzem, wypasającym końmi koniczynę Kłęba?), ale ich istnienie, przypominane w każdą niedzielę, wpływa niewątpliwie na zachowanie się przynajmniej niektórych wiernych.
Drugą z kolei instytucją jednoczącą wieś jest karczma. Jest ze swej istoty przeciwieństwem kościoła, choć leży nieopodal niego. Tu króluje zabawa, alkohol, grzech. Właścicielem jej jest Żyd, stary Jankiel. A przecież karczma jest również swoistą repliką kościoła. Tu także spieszą ludzie, by choć chwilę spędzić w gromadzie. Tu też oficjalnie nie obowiązuje hierarchia majątkowa; każdy może tu przyjść. W praktyce jednak podziały owe zostają zachowane (doświadczają tego parobcy Borynów, Kuba i Pietrek). W karczmie, przy kieliszku, można zapomnieć o troskach i kłopotach. W czasie tańca można przeżyć chwilę najwyższej ekstazy, podobnie jak w czasie kościelnego nabożeństwa. Karczmarz, mimo odrębności religijnej, mimo iż żyje
z pieniędzy wyciągniętych od chłopów, że nieobce jest mu oszustwo (dopisywanie kredą dodatkowych porcji wódki), stanowi przecież integralną część gromady. Nieledwie dokładnie tak samo, jak ksiądz. W decydującym dla Lipiec momencie, gdy młodzi zastanawiają się nad sposobami usunięcia z Podlesia niemieckich kolonistów, Jankiel powiada:
— Ja jestem Żyd. ale mnie w boru nie znaleźli, ja się tutaj urodziłem jak i wy, mój dziadek i mój ojciec też... to z kim ja mam trzymać?... co?... Czy to ja nie swój?... (II, s. 324)
I swoimi argumentami stary ten karczmarz przechyla ostatecznie szalę zwycięstwa na rzecz wójtowego brata, Grzeli, i jego najbliższych przyjaciół. Podobnie postąpił w tym wypadku i ksiądz. I on poparł swym autorytetem myśl wyprawy chłopów na Podlesie . Wolno sądzić, ze obie te instytucje rycia społecznego Lipiec — kościół i karczma — w sposób naturalny dopełniają się. Obie oddają mieszkańcom określoną pomoc, są nieodzownymi elementami pejzażu polskiej wsi.
Nie jest nieodzownym składnikiem życia społecznego Lipiec urząd gminny. Istnieje on tutaj, ale jest traktowany przez zdecydowaną większość chłopów jako zło konieczne. Jest dziełem, a także narzędziem w reku obcych; Rosjan U”'niektórych lip-cżaków wzbudza respekt czy nawet strach, większość jednak chłopów odnosi się do niego z nieukrywaną niechęcią. Stojący na czele gminnej administracji wójt dla podtrzymania swego wątpliwej miary autorytetu gotów jest uciec się do pomocy rosyjskich strażników. Ci strażnicy są także głównym narzędziem władzy naczelnika powiatu. Nie rozumiejący kraju i ludzi w nim żyjących wysoki ten urzędnik rosyjski traktuje chłopów jak poddartycfT. Ostatecznie zostaje on zdyskredytowany w oczach czytelnika w czasie głosowania nad sprawą szkoły gminnej. Znacznie obniża rangę administracji urzędowej, a szczególnie urzędu gminnego, postać pisarza. Ukształtował go Reymont na wzór dobrze znany w literaturze pozytywistycznej. Znamienne,