LXIV ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
w oczach czytelnika w czasie głosowania nad sprawą szkoły gminnej. Znacznie obniża rangę administracji urzędowej, a szczególnie urzędu gminnego, postać pisarza. Ukształtował go Reymont na wzór dobrze znany w literaturze pozytywistycznej. Znamienne, że znacznie tylko przesunął akcenty w jego sylwetce: nie jest to na pewno jeszcze jedno wcielenie Zołzikiewicza, raczej postać z komedii.
W k rzyw yrn^zwi e rc i ad 1 e satyry, choć niewątpliwie z mniejszą dozą ironii, przedstawił Reymont instytucję sądu. Rozbudowana w części pierwszej Chłopów sekwencja sądowa, stanowiąca sama w sobie zamkniętą całość, nakreślona została w konwencji humoreski. Stało się tak być może dlatego, że w latach osiemdziesiątych XIX w. sądownictwo powszechne pozostawało jeszcze w rękach polskich (choć kancelaria prowadzona była już w języku rosyjskim).
Na koniec godzi się wspomnieć jeszcze o stosunkach łączących Lipce z dworem. Wiadomo, że przez wieki całe nie było to partnerstwo, ale ścisła zależność wsi od dziedzica. Zależność ta zerwana została w r. 1864, kiedy wszedł w życie ukaz uwłaszczeniowy. Trzeba było teraz wypracować nowy układ między obu partnerami. Nie było to łatwe. Wiekowa niewola chłopów sprawiła, że spoglądali oni na dwór jako na swego największego wroga. Tym bardziej, że ukaz carski nie uregulował sprawy serwitutów. W tej sytuacji jasnym było, że wrogość między obu partnerami, przez wieki całe skazanymi na współżycie, nie ustąpiła. Nie ustąpiła także i na kartach powieści Reymonta. Dziedzic niezbyt zresztą interesuje tutaj autora. Występuje on bodaj wyłącznie jako strona w sporze o las, a następnie jako właściciel sprzedawanego lipczakom Podlesia. Pisarz nie oszczędza go. Pokazuje, jak pozbywa się ziemi ojców dla spłacenia zaciągniętych długów. Nie przywiązany do rodzinnej ziemi, pertraktuje z kolonistami niemieckimi. Sprawy chłopskie są mu całkowicie obce. Nic więc dziwnego, że i wieś niechętnym okiem spogląda w jego stronę. Jednym słowem, jesteśmy świadkami
M iliilec/nego zerwania dawnych więzi łączących wieś z dworem. Więcej nawet: na naszych oczach znika z krajobrazu polskiego niegdysiejsza ostoja narodu — szlachecki dwór. Znika także lolwurk (symboliczny pożar folwarku na Podlesiu!). Nienaruszoną pozostaje tylko chłopska wieś. To ona ma przejąć — i przejmuje - na siebie obowiązki podtrzymania polskości. Dowodnie świadczy o tym pozostawiony młodym lipczakom duchowy te-nlnment Rocha.
I akt ostatecznego zerwania więzi między dworem a chłopską wsią na swój sposób potwierdza postać pana Jacka. Pojawia się ów brat dziedzica we wsi zimową porą, wkrótce po powrocie / zesłania. Wszystko wskazuje na to, że żyje on wciąż jeszcze dawnymi ideami, którymi karmiły się pokolenia demokratów epoki rozbiorowej. Widzi w chłopie swego brata, nie byłego poddanego. Jasnym jest, że ze swoimi chłopomańskimi koncep-ejumi nie zostanie przyjęty przez dwór. Nie akceptuje go także I wieś. Chłopi traktują go jako człowieka niespełna rozumu. Nie ma dla niego miejsca w tym świecie, do którego powrócił po dwudziestu latach. Nie ma miejsca w tym świecie także wyznawana przez niego idea zbliżenia się dworu i wsi, zjednoczenia. Dawne programy i marzenia demokratów o takiej jedności dawno już rozsypały się w gruzy. Tak jak zawaliła się w czas wiosennej burzy stara chałupa Weronki.
Wewnętrznie podzielona konfliktami, ale i zjednoczona silnymi więzami wieś Lipce nie jest, twierdzi Reymont, ani jeszcze icdną wersją polskiej arkadii, ani też polskiego piekła. To społeczność żyjąca własnymi sprawami, kłopotami, ale i radościami. Nie jest to idea, którą mogliby żonglować mniej czy bardziej /.dolni ideolodzy. To środowisko realne, autentyczne, które na mi szych oczach staje się jednym z istotnych podmiotów życia narodowego.
MN 1/279 (W. S. Reymont: Chłopi, t. I)