LX ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
posiadając własnych domów, pracując na czasowych kontraktach, nie liczą się w gromadzie.
Do grona .najbogatszych należy zaledwie kjllnjL,gQspydarzv: Maciei Borym^młynarz, wójt, kówat,^siądz"wiąze ich wspól-nota intercsów (np wójTTopuszćza Borynę do wywózki drzewa z lasu). Złamanie tej solidarności grupowej przynosi opłakane rezultaty. Oto na przykład, gdy dziedzic zjechał do wsi w celu omówienia sprawy serwitutowego lasu, zatrzymał się u młynarza. Ten zaprosił na naradę wójta i kowala, pominął natomiast Borynę. Urażony takim afrontem Maciej niemal natychmiast staje na czele średniaków, a nawet biedoty, choć jeszcze przed chwilą gotów był pójść na układy z dziedzicem.
W kręgu lipeckich bogaczy mimo pozornej zgody trwa walka interesów. Każdy z jej członków chce zachować jak największą sferę wpływów. Wyraźnie dominujący przedsiębiorczością nad innymi młynarz nie może więc na przykład ścierpieć, że pod bokiem wyrasta mu konkurencja: oto bowiem ksiądz pleban kupił buhaja! Dotychczasowy monopolista podejmuje więc walkę: odmawia kredytu tym chłopom, którzy prowadzą swe krowy na plebanię, nie do niego. W końcowych partiach powieści dowiadujemy się, że także kowal podejmuje walkę z monopolem młynarza: na Podlesiu zaczyna budować własny młyn. Nieliczne grono bogaczy lipeckich nie obawia się konkurencji biedniejszych. Ich fortunie zagrozić może tylko jakieś nieszczęście (jak np. w wypadku wójta).
Znamienne, że najliczniejsza gromada średniozamożnych gospodarzy jest prawie nieobecna na kartach powieści. Tworzy niezindywidualizowaną masę. Dowiadujemy się o ich istnieniu na każdym nieledwie kroku, pisarz zatrzymuje się jednak przy nich bardzo rzadko. Własny portret otrzymał tylko ich przywódca, Kłąb. Wiemy, że był kiedyś w powstaniu, że jest człowiekiem rozumnym, dobrym ojcem i spolegliwym sąsiadem. Jest człowiekiem „ludzkim, mądrym i zgodę ze wszystkimi trzymającym” (I, s. 481). To idealny kandydat do objęcia przewodnictwa
u gromadzie. Nie zostanie jednak przywódcą wsi. Nie upoważnili go do tego jego stosunkowo niska pozycja majątkowa. Kłąb pi/ewodzi więc gromadzie pomniejszych gospodarzy: Wincior-kom. Balcerkom, Cabanom, Wachńikóm, Sikorom i in. Stanowią oni wszyscy trzon społeczności lipeckiej. To także najpewniejsi bodaj strażnicy starego obyczaju, tradycyjnej kultury ludowej. Wolno sądzić, że pisarz świadomie pragnął podkreślić tę leli rolę, urządzając pamiętną „przęślicową wieczornicę”, w czasie klóręj ożywa cały baśniowy świat chłopów: ze wspaniałymi opowieściami Rocha, zagadkami, przedziwnymi historiami właśnie w domu Kłęba, ich przywódcy, „starą modą pobudowanym'-. Grupa średniozamożnych gospodarzy tylko pozornie żyje w spokoju. Ńa co dzień grozi jej widmo upadku do grona biedoty. Ta perspektywa sprawia, że i tutaj trwa bezustanna walka o przetrwanie.
Stosunkowo bardzo dużo miejsca i uwagi poświęca Reymont grupie najbiedniejszych. Nie jest to grupa bardzo liczna. Znamy zaledwie kilka nazwisk owych biedaków: Kozłowie, Kobusy, krakalina, Filipka. Kilka tych rodzin balansuje nad przepaścią nędzy. Nie mając własnej ziemi, wydzierżawiają oni zagony pod uprawę ziemniaków czy kapusty u bogatszych gospodarzy. Czę-rilo, nieledwie na co dzień, głód zaziera im w oczy. Jedynym dla nich ratunkiem jeS| praca najemna^ Rzecz w tym jednak, że tej we wsi nie ma. Wfeś“Bowiem jjSf? przeludniona. Pracy szukać trzeba więc w okolicy, choćby u dziedzica. Albo też trzeba chwytać się innych sposobów na przeżycie. Choćby takich, jakie •.losują Kozłowie: Bartek po prostu kradnie, Magda zaś jeździ d.» Warszawy, do tamtejszych przytułków dla sierot, bierze dzie-i i na odchówek”, zapewniając sobie w ten sposób niewielką wprawdzie, ale, stałą zapomogę. Przed tymi najbiedniejszymi olwiera się właściwie tylko jedna nerspektywaz..żebraczy los. Jeśli nie utrzymają się na powierzchni, nieodwołalnie będą musieli pójść pod kościół. Proces ten zresztą postępuje bardzo szybko. Przybywający na odpust do Lipiec stary dziad powiada: