L V111 ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
go pokolenia wywodzili się ci, którzy „z panami poszli do boru” w roku 1863. Był między nimi i Maciej Boryna, o którym powiada pan Jacek: „Dobry to był człowiek i prawy Polak. Był z nami w powstaniu, przystał do partii dobrowolnie i gnatów nie żałował” (II, s. 378). Z gospodarzy lipeckich jedyny bodaj Kłąb ma odwagę rzucić otwarcie gromadzie: „A chodziłem [z panami do boru — F. Z.], a jak będzie potrza, to i jeszczek pójdę” (II, s. 424).
Zróżnicowane w swych poglądach na sprawę narodową pokolenie ojców stanowi jeden front wobec młodych. Spoiwem łączącym wszystkich Pryczków, Płoszków, Sikorów i Borynów jest ziemia. Ojcowie starają się za wszelką cenę zatrzymać władzę w gospodarstwie, odwlec jak najdalej decyzję o zapisaniu gospodarki dzieciom. Wszystkich przeraża widmo „wycugu”. Żywą przestrogą przed losem skazanych na wycug jest Jagu-stynka i stary Bylica. Jagustynka z gospodyni została komornicą, wynajmującą się do ciężkiej pracy u bogatszych gospodarzy za strawę. Bylica nie jest w stanie pracować, wybiera też los... żebraka. On, który ma wszak dwie córki, z których jedna weszła właśnie w krąg wiejskiej arystokracji, bierze żebraczą torbę, dziadowski kij i idzie w świat. Straszny los. Nie dziw więc, że Maciej Boryna, a z nim inni starsi gospodarze, walczy
0 utrzymanie swej pozycji. Walcząc o ziemię, walczą oni wszyscy o prawo do godnego życia.
Młode pokolenie, synów, jest znacznie mniej zróżnicowane. Ono także patrzy na świat przez pryzmat ziemi. Ci, co pozakładali już własne rodziny, a wciąż nie mogą doczekać się podziału ojcowizny, uważają się za pokrzywdzonych. Inni, przygotowujący się do roli przyszłych mężów, ojców i gospodarzy, również pragnęliby jak najszybciej doczekać się własnego kąta
1 kawałka gruntu. Wszyscy zarzucają ojcom świadome działania wymierzone właśnie w nich, młodych. Nie zdają sobie sprawy z tego, że i ich ojcowie równie niecierpliwie czekali na ojcowiznę. A także — że i ich dzieci za lat kilkanaście czy dwadzie-•' kilka upomną się u nich o zanis. Snrawa ziemi., iest. główny UM ią niezgody między pokoleniami. Ale są także inne przyczyny lego konfliktu. Młodzi w masie swej dążą do zmian. Wielu L Ilicli umie C7y(ąć. niekTOTźy "(lale no. ŁrzeTa.' Woitow brat) .lizymają” gazetę. Co bardziej ruchliwsi gotowi są rzucić ro-
'l ......i wieś i wyjechać „za morze”. Nie akceptują we wszystkim
uirwidonego od wieków porządku. Maciej Boryna w rozmowie Dominikową oświadcza wręcz: „Ze starszych się ino prze-śmlewają! Ścierwy, we wsi im ciasno, porządki stare im złe, ubiciu nawet wstydzą się niektórzy! (I, s. 73). Młodzi także miiją słuszne pretensje pod adresem ojców. W chwili, gdy na Podlesiu osiedli niemieccy koloniści, starzy gospodarze lipeccy nic podejmują żadnej inicjatywy. Jeden z młodych parobków powiada w karczmie: „A ojce jeno się we łby skrobią, wzdychali) i zaradzić nie poredzą” (II, s. 311). W gromadzie młodych najrozsądniejszym jest bez wątpienia Grzela, wójtów brat. To on llumaczy przyjaciołom:
Bieda nie z tego, że ojcowie nie chcą wam popuścić gospodarek I | a jeno z tego, że Lipce mają ziemi za mało, że narodu cięgiem przybywa, gdyż co starczyło za dziadków la trojga, musi się teraz rozdzielać la dziesięciorga. (II, s. 312)
(irzela zyskuje ostatecznie poparcie młodych i doprowadza do realizacji opracowany wspólnie plan pozbycia się Niemców Podlesia. Znak to wyraźny, że pisarz przyznaje rację właśnie młodym.
(jboF’ układu w społeczności Tl u u majątkowa.
ścisłe feSpbk
wvks&M»ł§iły się właściwie trzy zasadnicze grupy wspólnych ip=w -, o o sou: wiejscy bogacze, nailic/niejs/a bez 'wątpienia \va'£2B£a‘
rodzinno-rodowego oraz,_..,aalaąkniowego nści Jigęckiej niezwykle ważną roll/odgrywa hierar-,owa. (|To również spadek po przÓ;(fKacn._Ale'śpa3ek ly przez mieszkańców Lipiec. W ciągu wieków
,i> Jmo/amożnych gospodarzy i biedota: komornicy. Poza spo-/nością, jako gromadą, zndfflTlJtł1 Tl) "iWóbćT^śh-iżący. Nie