LX11 ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
„łoni było nas na odpuście sześciu wszystkiego, a dzisia ze trzy mendle się wydziera, jaże uszy puchną” (II, s. 417). Oto perspektywa, przed którą stoją najbiedniejsi członkowie lipeckiej społeczności. Nie trzeba dodawać, że jest to perspektywa okrutna.
Rozbita na różne grupy społeczność lipecka stanowi mimo wszystko powiązaną bardzo silnymi więzami wspólnotę. Owa jedność wsi manifestuje się różnię; bądź to poprzez uczestnictwo w życiu instytucji skupiających życic wsi, bądź też w podej- - . mowanyeh przez wieś wspólnych przedsięwzięciach. Główną instytucją jednoczącą gromadę wiejską jest kośsiół. Tu podążają bogaci i biedni, młodzi i starzy. Jednoczy wszystkich wiarą katolicka. Niezbyt głęboka, to prawda. Ale nabożeństwa kościelne są na stałe wpisane w ich kalendarz. Kościół stanowi bodaj jedyne miejsce, gdzie można zapomnieć o krzywdzie, nędzy, cierpieniu, gdzie można otrzymać nadzieję lepszego losu.
Z założenia nie istnieją..w, nim..podziały, wewnętrzne.. Dają one jednak o sobie znać, czego doświadczył Kuba. W religijności lipczaków odnaleźć można ślady starodawnych, pogańskich jeszcze wierzeń. Jest w niej jednak miejsce także dla swoistej mistyki ludowej, której doświadczają przede wszystkim najbardziej potrzebujący (np. nieszczęśliwa Hanka). Kościół jest ponadto strażnikiem praw moralnych. Nie wszyscy w^MWB'8161 Tch przestrzegają (na czele z księdzem, wypasającym końmi koniczynę Kłębal), ale ich istnienie, przypominane w każdą niedzielę, wpływa niewątpliwie na zachowanie się przynajmniej niektórych wiernych. ,j| ...
Drugą z kolei instytucją jednoczącą wieś iestTka rrzT^ajTlest ze swej istoty przeciwieństwem kościoła, choć leży nieopodal megOyJTu króluje ząbawa, alkohol, grzech. Właścicielem jej jest Żyd, stary Jankiek~A przeć^"Tarcżma ~jest również swoistą repliką kościoła. Tu także spieszą ludzie, by choć chwilę spędzić w gromadzie. Tu też oficjalnie nie obowiązuje hierarchia majątkowa; każdy może tu przyjść. W praktyce jednak podziały owe zostają zachowane (doświadczają tego parobcy Borynów, Kuba
I 1'ii'liok), W karczmie, przy kieliszku, można zapomnieć o tro-I.io li i kłopotach. W czasie tańca można przeżyć chwilę najwyższej ekstazy, podobnie jak w czasie kościelnego nabożeńst-un Karczmarz, mimo odrębności religijnej, mimo iż żyje z pieniędzy wyciągniętych od chłopów, że nieobce jest mu oszustwo (dopisywanie kredą dodatkowych porcji wódki), stanowi prze-1|> / integralną część gromady. Nieledwie dokładnie tak samo, pik ksiądz. W decydującym dla Lipiec momencie, gdy młodzi .-aslanawiają się nad sposobami usunięcia z Podlesia niemieckich kolonistów, Jankiel powiada:
Ja jestem Żyd, ale mnie w boru nie znaleźli, ja się tutaj urodzili iii jak i wy, mój dziadek i mój ojciec też... to z kim ja mam trzymać?... co?,,. Ozy to ja nie swój?... (II, s. 315)
I swoimi argumentami stary ten karczmarz przechyla ostatecznie szalę zwycięstwa na rzecz wójtowego brata, Grzeli, i jego najbliższych przyjaciół. Podobnie postąpił w tym wypadku I ksiądz. II on poparł swym autorytetem myśl wyprawy chłopów na Podlesie. Wolno sądzić, że obie te instytucje życia społecznego Lipiec — kościół i karczma — w sposób naturalny dopełniają się. Obie oddają mieszkańcom określoną pomoc, są nieodzownymi elementami pejzażu polskiej wsi.
Nic jest nieodzownym składnikiem życia społecznego Lipiec lUZ.ąd gminny. /Istnieje on tutaj, ale jest traktowany przez zdecydowaną wfęKszość chłopów jako zło konieczne. Jest dziełem, a lakże narzędziem w reku ol?cvcŁ. kosianl U niektórych lip-. żaków wzbudza respekt czy nawet strach, większość jednak . lilopów ÓdńosT się do niegcTz nieukrywaną niechęcią. Stojący na czele gminnej administracji wójt dla ptodtrżyffurńTa swego wątpliwej miary autorytetu gotów jest uciec się do pomocy rosyjskich strażników. Ci strażnicy są także głównym narzędziem władzy naczelnika powiatu. Nie rozumiejący kraju i ludzi w nim żyjących wysoki ten urzędnik rosyjski traktuje chłopów juk poddanych. Ostatecznie zostaje on zdyskredytowany