■ CHŁOPÓW POLSKICH
«k w MHtie. gdy dzień miał się juz ku schyłkowi, a izbę
mrae zachodu, wstrząsnęła się gwałtownie, usiadła i wy-dUmsu; ręce swohh mocnym, a jakby cudzym głosem:
— (MBS *r muc. pora.
I gadh atak (B. i 435-636)
Kaftt spotkać nożna na katach literatury pięknej równie pmnrv a jakże wniosiy opis śmierci człowieka. Ale pamiętać w tefifea, ae Agata od lat zbierała przydrożne pióra gęsie na innką pa i iją Od lat też Maciej Boryna przechowywał aa and* swej ckałupy deski na... trumnę. Chłop Reymonta •ołmek kadry zna swe miejsce w świecie. Wyznaczyła mu « aon. kńą sprawiał jego ojciec i dziad, a którą uprawiał Mtae gęga tn i wnuk. Świadomość tego faktu pozwala mu akant nawet w obliczu śmierci. Uświadamia sobie
ag gondę Aaaek bezpośrednio po powrocie z więzienia:
— IM www tnas' kam i ostanę!
2tóg8 mę w ohc. gotów dźwignąć się na to nowe życie, którym p md srane, ykm przeszły dziady i pradziady, i tak samo pochylał kp. |w mm nd i ponieść go meułęklc i niestrudzenie, aż póki
Kram rac rampi to z toin
_Ig mr M am' Mody po starym, syn po ojcu, a posob-
nt m ^eraerr.. óędi hop woła. Jezu miłosierny — dumał surowo. SŁ & 4C-4BS.
Ctńafr, jbjddB są niewątpliwie interesującym studium mo--aftniwra Ui wajii irgn Pisarz nie ukrywa, że prawa rządzące wajiai grandą nie gnaty ^kodyfikowane w katechizmie na-nap: m Katodę, ani też w prawodawstwie przyjętym przez padm CUri smra rohc wypracowali własny kodeks mo-dn *3EdKpp e-r: zasad pod groźbą znalezienia się poza wampa ępuKcnwkaą. Prawa to twarde, nie zawsze sprawiedliwe. Se uprane ptak ae podporządkować się im. W kodeksie 'P znacz: nmgna deamaty bardzo różne: obok przepisów f mli iiniwjtlh są * es prawdy na poły pierwotne, pogań-_dae Mnn;. jr uda d nigdy nie spisywał, wszyscy dobrze
je znają. Przekazywane są bowiem z pokolenia na pokolenie, z ojca na syna.
W kanonie tym miejsce pierwsze bodaj zajmuje wola gromady. Poczucie więzi społecznej łączy się u chłopa z przeświadczeniem, że „nad narodem zawdy musi ktoś górować, co ma rozum i moc i poczciwe baczenie” (II, s. 489). Wola gromady świętą jest dla jednostki. Doświadczył tego na sobie Antek, ale i cała gromada. Jakże znamiennie brzmią słowa Kłęba o wójcie, który wszak nie należy do świetlanych postaci: „Sami go wybralim nad sobą, to i uważać musim” (II, s. 273). Otóż to: chłop uznaje autorytet władzy. Ale tylko tej, którą sam wybrał. Dlatego nie mają wielkiego szacunku chłopi z Lipiec i okolic dla naczelnika powiatu. Ustępują mu nie z szacunku, ale z zakorzenionej w nich duszy pańszczyźnianej, ze strachu.
Oczywiście, moralność chłopa i chłopskiej gromady nie we wszystkim godna jest uznania. Nie mogą wzbudzać zachwytu chytre zabiegi mieszkańców Lipiec, mające na celu przede wszystkim ich własny interes. Trudno zgodzić się z zasadą, która dopuszcza na przykład, aby żonaty mężczyzna szukał pociechy u dziewcząt lub kobiet zamężnych, jeśli robi to w zupełnej dyskrecji. Podobnie i małżonka gospodarza może pozwolić sobie na amory z parobkiem czy mężem innej gospodyni, nie wolno jej jednak czynić tego otwarcie. To już bowiem traktowane jest jako wyzwanie rzucone gromadzie, a zatem jako przestępstwo . Pełną aprobatę czytelnika zyskuje natomiast poczucie wolności chłopskiej. Znamienne, że pisarz na ten temat kazał rozprawiać komornicom, najbiedniejszym kobietom we wsi:
— Dyć o suchym ziemnioku, a lepiej na wolności — rzekła Grzeli kobieta.
— Dopiero to smaki taka wolność!... no, tyła z niej biednemu, że może sobie zdychać z głodu, kąj mu się spodoba, bo sztrafu za to płacić nie każą ni go strażnik do kreminału nie pojmie!... — wydziwiała [Jagustynka].
— Prawda, moiściewy, prawda! ale co niewola, to niewola!... (II. s. 229-230)