626 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
po ich przyjeździe Jedliśmy śniadanie na St. Germain, w restauracji obok Lippa, przyszedł potem Konstanty J.1, a jeszcze potem, przed otwarciem konferencji, piliśmy kawę na rogu ulicy Bonaparte, w bistro, które wieczorami było bistrem ku-rewskim, ale tylko wieczorami, za dnia było to normalne bistro z normalną klientelą z dzielnicy, tyle że w kamienicy prawie historycznej, bo w tym domu, na ostatnim piętrze, może nawet szóstym piętrze mieszkał w latach wojny algierskiej Sartre i tam właśnie, o ile dobrze pamiętam, oasi2 podłożyli bombę, która pod nieobecność gospodarza zniszczyła część mieszkania, to było bardzo dawno, lecz gdy mówię: bardzo dawno - niewiele to mówi, nieomal wszystko, co było, wydaje mi się, że było dawno, ogromne przestrzenie czasu, tak żmudnie, kiedy trwają tu i teraz, odmierzane minutami i godzinami, wciąż się ode mnie oddalają z wzrastającą szybkością i w miarę, jak się powiększa dystans między nimi a mną, kształty niegdyś żywe powoli się zamazują, głosy słabną i zanikają, gesty trwają tylko w mglistym zawieszeniu, aż przychodzi moment, nigdy w porę nie zauważony, gdy mroczne cienie, dokonawszy wśród owych oddalających się obszarów zniszczeń niejako wstępnych, nagle się nasilają i gęstnieją, i wówczas w mrok martwej pamięci stacza się wszystko, co niegdyś było życiem, już od dawna wiem, że nie tylko śmierć grozi człowiekowi zagładą ostateczną, obumieramy również za ży*
cia, stale i codziennie, ponieważ stale i codziennie umiera w nas przeszłość, i od tej nieustannej śmierci też nie ma ratunku, tylko drugi człowiek, jeśli w jego pamięci przeszłość jeszcze żyje, może dopomóc, samotnymi siłami niepodobna martwiejącej pamięci ożywić, gdyby, na przykład, stał obok mnie przy kontuarze Czesław, z pewnością przypomniałby mi ze szczegółami, co się działo na otwarciu tamtej sprzed dwóch lat konferencji poetów, był wówczas szczególnie wygłodniały, wszystkiego co polskie spragniony, więc skoro się znalazł na paryskim bruku - rzucił się w polskość z rozpędem i zachłannie całym sobą, potem przez wszystkie dni następne, dopóki przybysze z kraju nie opuścili Paryża, pławił się w tym zagęszczonym narodowym żywiole, a tak! on by na pewno dużo pamiętał, ale byłem sam, po obu moich stronach i za mną, w grupkach kilkuosobowych tłoczyli się, hałasowali i zalewali się winem młodzi chłopcy urodzeni w Polsce powojennej, więc myślałem, ilu spośród tych dwudziestolatków wie, kim są Wierzyński, Lechoń i Wat, i Miłosz i Gombrowicz, Jerzy Stempowski3, Józef Czapski, Herling-Grudziński i wielu, wielu innych, od lat nieobecnych w kraju, wymazanych za życia i przemilczanych po śmierci, a gdy się przytrafi, że wymienianych, to tylko w kontekście inwektyw', oskarżeń i pogardy, więc jeśli nawet, myślałem dalej, niektórym coś niecoś mówią te nazwiska, czy zdają sobie sprawę, ile już stracili i jak wiele jeszcze utracą, nie mogąc dotrzeć do ich książek, ile tracą wszyscy, gdy korzyść osiąga ten jedynie, komu zależy, aby nasz kraj był nijaki i mdły, a przede wszystkim posłuszny?
Konstanty Jeleński (1922-1987) - eseista, krytyk literacki i krytyk sztuki, od 1951 we Francji, wieloletni współpracownik „Kultury” paryskiej.
O AS (Organisation de l ’Armee Secrete) - francuska tajna organizacja wojskowa, działająca nielegalnie na terenie Francji i Algierii w latach 1961-1962, sprzeciwiająca się zakończeniu wojny w Algierii i przyznaniu Algierii niepodległości.
JerzyStempowski (1894-1969) - eseista i krytyk literacki. W 1940 udało mu się wyjechać z kraju do Bema, gdzie pozostał do końca życia.