646 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
gdy ta, nieruchoma i blada, a poza tym jednooka, i choć niezmiennie piękna, jest w tej chwili piękna urodą trochę niesamowitą i groźną, więc gdy Monika nieprzyjemnie ku matce warknie: czego chcesz?, Pankowa intuicyjnie wyczuwając, że musiało zajść coś poważnego, zapomina, co miała do powiedzenia, duża i tęga, też jeszcze bez makijażu, we frymuśnie kolorowym szlafroku stoi osłupiała, a półotwarte usta nie zdobią jej trochę nazbyt obfitej twarzy (tylko ciemno zagęszczone i wciąż ze smolistym poblaskiem oczy mamy Pankowej przypominają prehistoryczne czasy, kiedy przy stoliku w Nad-świdrzańskiej, w brajtszwancach i ciężarna, przyjmowała oświadczyny ubogiego ćwoka).
MONIKA Czego chcesz?
PANKOWA Moniczko...
MONIKA (na stłumionym krzyku) Zostaw mnie! Czy w tym przeklętym domu człowiek nie może być chwilę sam?
Więc wobec nadgorliwie pośpiesznego zniknięcia matki jest sama. Zdecydowanie i bez pośpiechu nakręca numer sekretariatu Teatru Stołecznego. Sekretarka Otockiego informuje ją, że dyrektor właśnie rozmawia. Zatem dzwoni po kilku minutach, a ponieważ w przedpokoju, jak we wszystkich przedpokojach, wisi lustro - oczekując na połączenie widzi siebie, nie jest tym odbiciem usatysfakcjonowana, zatem jej chłodna niechęć zwraca się ku Konradowi, bo on, nie kto inny wczoraj wieczorem w Filharmonii, gdy sytuacja stała się podejrzanie dwuznaczna, powinien był okazać się mężczyzną i natychmiast zażądać od Otockiego wyjaśnień. Zastanawia się również, trochę na stronie, czy nie popełniła w swoim czasie błędu, rezygnując z doprowadzenia Raszewskiego do rozwodu, w tej chwili woli w tej sprawieso bie przypisać winę aniżeli pamiętać, jak było naprawdę (Ra
szewski, zdając sobie sprawą, jak złe wrażenie wśród towarzyszy z kierownictwa zrobiłoby jego małżeństwo z dziewczyną o tyle młodszą i do tego córką starego przyjaciela, nigdy by się na podobną historią nie zdecydował, nie był poza tym aż tak bardzo w Monice zakochany, jak to ona sobie wyobrażała).
Rozmowa Moniki z Otockim:
OTOCKI Jak sią masz, Momczko?
MONIKA Dziękują, mam się bardzo dobrze. Natomiast nie jestem pewna, czy możesz o sobie powiedzieć to samo.
OTOCKI O! A czemuż to?
MONIKA Wiem wszystko. Ta mała żmija nie omieszkała się pochwalić. Jestem zdumiona, tak zdumiona, że wolę nawet nie określać charakteru tego zdumienia. Powiem tylko tyle: wydawało mi się, że od ludzi, których uważałam za przyjaciół i którzy, jak mogłam sądzić, także i ze swojej strony za moich przyjaciół, przynajmniej jak dotąd, się uważali, mogę oczekiwać minimum lojalności i szacunku. Może się mylę, lecz do tej pory sądziłam, że jeśli się podejmuje jakieś decyzje, to informuje się przede wszystkim osobę zainteresowaną. Jakim prawem narażacie mnie, ty i Eryk, żebym się dopiero od jakiejś smarkatej musiała dowiadywać, że zdecydowaliście się na podwójną obsadę. Wstyd mi za was!
OTOCKI Przepraszam cię, Moniko, ale nie bardzo cię rozumiem.
MONIKA Jeszcze nie rozumiesz?
OTOCKI Wspomniałaś o podwójnej obsadzie. Czyżby Beatka tak ci tę sprawę zreferowała?
MONIKA Wybacz, ale teraz ja nie rozumiem.
OTOCKI Czego?