92
»Amen«. Ich »amen« tak smutny, niemiły,
3so Jakby go po raz ostatni odbiły.
Zagrzmiał ryk działa i skonał wśród boru.
Na wieży ogień zajął się strażniczy.
Milczący szyldwach ciche kroki liczy.
Po oknach błysły światełka wieczoru.
385 Mile zamkowa służebna drużyna _ Wieczór, niestety, ostatni! zaczyna. w JakfTSfysk jej świalłaj ciche jej wesele,
Kiedy zasiędzie każda przy swem dziele.
O! co za rozkosz obejrzeć te grona,
390 Gdy, za prababek, bawiły się pracą:
Tu gazy blaskiem złota się bogacą,
Jak biała zima, mrozem uiskrzona;
Tam czarodziejka, u krosien schylóna,
Tchu nie da słyszeć, nie zwróci spojrzenia, — 395 I trzeba wierzyć, widząc jej oblicze,
Że blask tych oczu, to tchnienie dziewicze Cudowną władzą kwiat wiosny rozplenia, t W tej białych rękach drót jasny i .gładki j Wydaje w mgnieniu różnowzore siatki,
<00 Niby od wiatrów i z wiatrów tworzone, j Tak są przejrzyste i lekkie jak one.
A tutaj okrąg głośniejszej roboty:
Tutaj burzliwe furczą kołowroty,
Tutaj wrzeciono ze lnami miękkiemi 405 Brzmieje nieznacznie i gwiżdże po ziemi.
A pienie w prostej, melodyjnej nucie,
Lube, jak pierwsze miłości uczucie,
I Ciche, jak łono, co nie zna kochania,
Tęskne, jak pamięć rodzinnej zagrody,
I Pełne z tem miejscem, z tą godziną zgody,
ISfera harmonji urok ich osłania.
I 0Zy nie po panu zatęskniła pani ?
[ Że między niemi, a nie kwitnie na niej [ Ta, co na wszystkich kwitnie w pełni, — radość: k Słabość w jej oku, w jej obliczu bladość, i Jak chmur odbicie z mokrego dna stoku,
K Wyziera dusza z poza łez w jej oku.
| Cerę, co zgasła, wargę, co pobladła,
I Z milczącą skargą, mgła serca osiadła.
In Czy się kto kiedy przypatrzył gangrenie ?
I Jak utajona tląc w serca głębinie,
K Na trupiem ciele wyjdzie małą plamą,
I Jak coraz szerzej, coraz ciemniej mgleje,
I Aż stosu śmierci dymem twarz odzieje.
|Z młodej rządczyni smutkami toż samo:
I Przez nieme wargi, przez ciemne spojrzenia,
I W mgłach coraz grubszych widać jak się wloką;
■ A choć pierś westchnień, a łez pełne oko,
I Jakby walczyły z niemi pierś i oko, p»To łez nie puszcza, to więzi westchnienia.
I Ach! pierwsza rozkosz tak bardzo nie zmienia!
I Nie gasi jagód, nie mrozi spojrzenia,
H 418—419 Cerę, co zgasła, wargę, co pobladła, — Z milczącą skargą, mgła serca osiadła Obraz to bardzo wymowny ale składnia mętna.
v 430 To łez nie puszcza, lo więzi westchnienia; ponieważ tu mowa o oku i piersi, więc właściwie powinno być: ta więzi westchnienia.