146
Liczne wokoło zagrzmiały kopyta: as Otoczyli go polskie wojowniki.
Poddaj się, poddaj! nie pora do piki;
Już marsz zwycięski muzyka uderza. Omdlały kozak, z uczuć zaburzenia,
Z przewlekłej walki, ze krwi uplynienia sso Upadł na ręce pierwszego żołnierza.
Nastała cisza, po hałasie wojny:
Spokojne pola, zamek już spokojny;
A niedotlałym ogniem oświecony Prosi przechodniów z każdej świata strony, ssą Uprzejmie kruki, gęstemi gromady Krążąc wokoło, wabią do biesiady; Pobojowiska radzi godownicy,
Wilcy, tłumami ciągną z okolicy.
Zniszczenie nawet, co już w zupełności Mo Swe panowanie nad zamkiem rozszerza, Tyle przestrzega bezpieczeństwa gości,
Z lakiem te gody sprawia uciszeniem,
Że można słyszeć przelot nietoperza;
Chyba że zechce przyświecić płomieniem, św To buchnie w żary przetlałym kamieniem.
Przecie Nebaba żywo wyszedł z boju 1 łakomego brzydkiej śmierci garła;
A choć mu rana do dna pierś rozdarła,
I w niej krew czarna kipi, jak we zdroju, no I choć posoką umalował skronie,
Pr wzrok w strumieniu dymiącym się tonie, — P^lać po jego spokojnej postawie,
Ł odpoczywa po wojennej wrzawie.
[ijjjo też jeszcze i dotąd męczony Łchwalstwem rządcy i Orliki zdradą, boczył, wędrując pomimo tej strony, gv się nacieszyć obmierzłych zagładą.
W tymże kołpaku, w odzieży tej samej,
Jzczerniałej trochę pod krwawemi plamy.
Siedział na ziomkach wpół zgorz.ałej bramy, t swoją pikę trzymał na sztych w ręce.
Jakby miał bliskie odeprzeć natarcie.
A w okrąg niego doborni młodzieńce: iedni, jak gdyby stanęli na warcie.
Podnieśli piki nad zgorzała wieżą;
Tylko cierpliwi, że się ani ruszą.
Choć płomień zewsząd dogryza im srogo!
A drudzy, w kole, ganiłem Hasze mierzą;
Tylko że nigdy dopić ich nie mogą! i Inni znów, bardziej snem zmorzeni, leżą;
Tylko że wiecznie tym snem leżeć muszą!
Musi on całą nasycać się duszą,
912—940 Widać po jego spokojnej postawie i t. d. - przedstawiają fizyczne i moralne cierpienia Ne ba by, na pal Wbitego, mieszając do obrazu tych męczarni, dla "p7>dmes!eńia ]eg(> okropności, gorycz ironji przez
porównanie tego, co się stało, z tern, co według nadziei jego'i towarzyszy stać się miało. W tym obrazie lubowanie się w okropnościach, o które się poeta sam później oskarża!, dosięga najwyższego szczytu. MS doborni młodzieńce — doborowi. gń< iticć — w pierwodruku: »leżyć«.
10*