W PAMIĘTNIKU ZOFII BOBRÓWNY
Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi,
Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci,
To każdy kwiatek powie wiersze Zosi,
Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci.
Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, Słuchaj — bo to są najlepsi poeci.
Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone Będą ci całe poemata składać.
Ja bym to samo powiedział, co one,
Bo ja się od nich nauczyłem gadać;
Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną,
Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną.
Dzisiaj daleko pojechałem w gości I dalej mię los nieszczęśliwy goni.
Przywieź mi, Zośko, od tych gwiazd światłości, Przywieź mi, Zośko, z tamtych kwiatów woni, Bo mi zaprawdę odmłodnieć potrzeba.
Wróć mi więc z kraju taką — jakby z nieba.
Gdy na ojczyznę spojrzą oczy Lołki,
Karmione złotem i tęczową czezością,
Niechajże patrzą tak, jak oczy Polki,
Spokojnie — ale z ogniem i miłością.
Jeśli je patrzeć na smutek przymuszą
I na lud, który tam w łańcuchach pędzą: Niechaj te oczy łzami się zaprószą,
Lecz niech się nigdy nie zamkną przed nędzą.
Kiedy z tych oczu łez opadnie rosa,
A ludzie dobrzy będą w nie patrzali:
Pokaż im w oczach otwartych niebiosa Aż do błękitu dusz — i jeszcze dalej...
Gdy przyjdą wieszcze porwać naród z trumny I rzucić w ogień tych, co skry się boją:
Z oczu rzuć takie dwie światła kolumny,
Jak ognie, które na wulkanach stoją.
Wtenczas ja, widząc te łzy i wulkany,
Powiem i w rymy to włożę królewskie:
2e choć widziałem w oczach cztery zmiany. Prawdziwie Lolka ma oczy niebieskie.
Paryż, d. 14 marca 1844.
139