mię kulawi, ze ślepych ślej
>gólc dzieci s.| podobne do rodzi
Sprjwczo siła wyobraźni
Nic wiadomo, pk wiolo czasu zajmie nam powołanie do rzeczywistego istnienia togo, co /uż od dawna Ulnie^e w naszej wyobraźni. To ona bowiem kształtuje przyszłe dało androida lub cyborga. Jednakże wiara w bezpo-średni udział fantazji w akcie kreacji ma długą tradycję. Grecki filozof EmpedokJes27 )esl ponoć autorem potny-siu, iź wyobraźnia (fantazja) matki może mieć decydujący wpływ na kształt płodu. Kluczowym staje się moment poczęcia, kiedy kobieta może ulec uwodzącej sile obrazu czegoś, co znajduje się w jej ofoczonita. Zauroczona jakimś widokiem (np. obrazem świętego odzianego w niedźwiedzią skórę, wiszącym w sypialni) może przenieść bezpośrednio pewne jego cechy na płód, który urodzi się pokryty gęstym owłosieniem. A zatem kobieta poddająca się siłę czegokolwriek lub kogokolwiek innego niż jej partner-mąż staje się matką po tworów.
27 Z antyku również wywodzi się inna koncepcja związana z pochodzeniem monstrów. Dla Ary*totelc*a monstrualny by ta taka istota, która nie wykazywała podobiełtalwa do twoich rodziców. A zatem monitnun charaktetyzuje tię — podobnie jak ta EmpedoUe-•a — fałszywym podobieństwem; fest podobne do czegoś, czym nigdy nie było i nie będzie. Arystoteles utrzymuje, że potwory nie mą w naturze konieczne — niczemu nie służą, ale zdarzają mię przypadkowo lub w wyniku u Jery tych negatywnych cech rodziców: „Z rodziców ułomnych rodzą się dzieci ułomne, np. z kulateych rodzą
W
ców w ich cechach anormalnych: rodzą się z cechami, jakie majf ich rodzice, np. z przerostami lub bliznami. Znany jest przypadek ta-
kiego podobicómtwa; zjawiło się ono w trzeciej generacji. Mianowicie pewien człowiek miał na ramieniu tzczegOIny tatuaż; nie znaleziono go u jego syna, lecz wnuk miał w tym samym miejscu czarną zamazaną plamę. Jednak przypadków tego rodzaju jemt mało", Arystoteles, Zoologie, kt. VII, rozda- VI, fw=J tenże. Dzida roszystłdc, t. 3. Warszawa 1992, s. 519.
166
tV takim wypadku monstrualne istoty były bardziej .ytworcm sztuki (w antycznym rozumieniu techne) JS natury. Jak komentuje Maric-Helcnc Huet, „niesiona gfzez swoje niezaspokojone żądze, matka ślepo porzuca dla wizerunku, którego nie rozpoznaje jako Udmf*. Konfuzja opiera się więc na niepowodzeniu w rozróżnie-„iu między obrazem (wyglądem, reprezentacją) a rzeczywistością. Huet twierdzi, że wialnie w tym przypad-' Im szczególnie przydatny okazuje się platoński podział ,u dwa rodzaje mimesis, jedno ma charakter prostego odzwierciedlenia, drugie zaś wzbogacone jest o interpretację poszukującą piękna. Kiedy kobieta ulega uwodzicielskiej sile wizerunku, mamy do czynienia z pierwszym rozumieniem mimesis - bowiem przenosi ona cechy z tedi-ne wprost na płód.
Właściwie dopiero w XIX wieku medycyna odrzuciła ostatecznie pomysł Empedoklesa, choć i dziś jeszcze można różne jego wersje spotkać jako popularne przekonanie, te to, co spotka matkę w czasie ciąży, ma bezpośrednie odbicie w cechach dziecka. Wyobraźnia jednak przeniosła się wyłącznie w sferę kultury. Naturalnie zrodzone anomalie nic są już uważane za ciekawostki, które ogląda się w cyrkach lub w gabinetach osobliwości, ale raczej pozostawia się je we władzy medycyny, której rozwój pozwala na wczesne wykrycie wad płodu i odpowiednie leczenie albo aborcję. Od natury, teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, oczekujemy czystości for my, a przygodność jest potencjalnie niebezpieczna.
Jednak nawet jeśli nic chcemy już niezwykłych etat zrodzonych naturalnie, nadal mamy potrzebę obcowania z ich wizerunkami, co realizuje się w sztuce. I tylko sztuka jest dziedziną, w której się ich poszukuje, docenia i eksponuje z dumą. W pewnym sensie więc ciągle podążamy za
M.-H. Huet Mcnstrous f-ąwiftw.1
^JBĘ fj' * TrrfT---
167