178 Rozdział IV
chodzę do wniosku, że winna go charakteryzować postawa podobna do postawy podmiotu dzieła: nie może to być naiwny „odbiorca popularny” — ten nie zrozumiałby skomplikowanych igraszek z konwencjami, nie umiałby odebrać literackich aluzji do „wysokich” wzorców; ale także nie może być adresatem „koneser”, szukający w lekturze jeno zadowolenia dla swego wyrafinowanego estetycznego smaku — ten z kolei odwróciłby się ze wstrętem od podejrzanych pięknostek łączowego stylu, zmierziłaby go również groteskowa drastyczność kluczowych scen opowieści". Ta ostatnia prognoza sprawdziła się zresztą w praktyce. Tadeusz Sinko, niewątpliwie „koneser”, narzekał, recenzując tomik, na brak smaku u autora”, a jego „streszczenia” poszczególnych opowiadań sprawiały wrażenie, jakby, biorąc ostrożnie w dwa palce jakieś obrzydlistwo, przyglądał mu się ze wstrętem z możliwie największego dystansu.
Oczywiście dwie wyżej wymienione możliwości odbioru Pamiętnik przewiduje. Operując zderzeniem „niskiej” i „wysokiej" konwencji, ma wpisaną w siebie klęskę idealnego adresata zarówno pierwszej, jak i drugiej. Obaj oni zostają ośmieszeni wraz z kompromitacją schematów, którym służą, więcej nawet: triumf nad stereotypem dopiero wówczas staje się realny, gdy znajdzie się ktoś, kto wTeń uwierzył i decyduje się z dobrą wiarą oświadczyć,
’* Absurd, wynikający ze skrzyżowania heterogenicznych konwencji, otrzymuje w finale każdego z opowiadań niejako materialny wyraz w jakiejś drastycznej scenie; wymieńmy kolejno: taniec epileptyczny w pierwszym opowiadaniu, wrzucenie ropuchy za bluzką narzeczonej i jej kwik, który da się porównać „tylko z humorystycznym piskiem człowieka, któremu pocisk armatni urwie obydwie nogi i część brzucha" (B, s. 34) (Pamiętnik), ogryzanie kości na śmietniku (Dziewictwo), duszenie trupa (Zbrodnia), „doszczętnie pożarty” trup chłopczyka pod oknem (Biesiada), kurczenie się i „popłoch" skóry bohatera, wywołany lubieżnym natręctwem trędowatych (Przygody), bójka żony i sługi (Na kuchennych schodach), bunt na pokładzie (Zdarzenia na brygu Banbury).
u r, ff. Sinko], (rec, Pamiętnika z okresu dojrzewania), „Kurier LiięraękprNaukGwy" 1838, nr 36.
że Pamiętnik jest bezsensowny, że „zawiódł jego oczekiwania”. To zabawne, że Gombrowicz tak się przejął kilkoma nieprzychylnymi sądami o swej książce i pewną ilością niemądrych interpretacji. Snadź był w tym momencie dojrzalszy jako artysta niż jako człowiek. Jako kreator bowiem, „podmiot utworu”, obwarował się przeciw niekompetentnej krytyce znakomicie — jako autor konkretny pozostał natomiast nieopancerzo-ny — tak jak tylko debiutant być może.
Kim jest zatem adresat Pamiętnika z okresu dojrzewania? Istotą, która gotowa będzie zaangażować się wraz z twórcą w tandetny urok popularnego schematu — i którą cechować będzie jednocześnie zmysł krytyczny, pewna erudycja i ambitne pragnienie dojrzałości, pragnienie twórczego nawiązania do najlepszych literackich i intelektualnych wzorów. Tylko takiemu adresatowi Gombrowicz „daje wygrać” w zaprojektowanej grze, zwycięzcą może być bowiem ten tylko, kto sam zmaga się z demonem niedojrzałości w sobie.. Jeżeli.zdecydujemy się przymierzyć tę hipotezę do realnej sytuacji, w jakiej powstawały opowiadania, okaże się, że projektowanym odbiorcą debiutanckiej książki byli po prostu rówieśnicy, koledzy autora. Z relacji ustnych członków rodziny pisarza dowiedziałem się, że Gombrowicz nie dzielił się z najbliższymi żadnymi informacjami na temat powstającego dzieła”, jedynymi natomiast czytelnikami i powiernikami pisarza byli w trakcie procesu twórczego jego najbliżsi przyjaciele, bliscy mu wiekiem, zainteresowaniami i borykający się z podobnymi problemami. „Kiedy Itek opracowywał swe pierwsze utwory — pisze Tadeusz Kępiński — co do których powziął już zamiar wydania w druku, korzystając ze spotkań w atmosferze wakacyjnej za-38 Pani Aleksandra Gombrowieżowa, bratowa pisarza, opowiadała, że manuskrypt powstającej książki byt przechowywany w pokoju autora, pod kluczem; Jerzy Szymkowkz-Gombrowicz wspomina, że wydanie Pamiętnika było „wielką niespod dla najbtiisaych", a powstał on „w zupełnej tajemnicy” (J kowicz-Gombrowio*, Mój brat Witold I turni pr tięrznik Literacki" 1973, nr 3, t. bfu.