391
fnoka HjgĘtt|
bezkresną i nieskończenie odległą. Zatem pierwsze wrażenie, jakie wynosimy, to wrażenie absolutnej separacji oraz — wobec braku jakiegokolwiek terenu pośredniczącego — ogromnego dystansu pomiędzy wielkością a małością, pomiędzy sferą Boga a sferą duszy. Jednakże w małości swej sfera duszy odzwierciedla sferę Boga — i wyłącznie sferę Boga. Co więcej, pomimo małości jest ona tej samej natury co bezmiar, który ją wydał. Kiedy zamyka się w swym krągłym kształcie, zamyka w nim krągłość bezmiaru, i dlatego, gdy taje pod działaniem słońca, nie umiera bynajmniej, lecz tylko traci swoją małość. W ostatnim wersie zostaje nagle przywrócony sferze duszy jej prawdziwy wymiar —* wymiar nieskończoności.
Kropla rosy upada w małość i jednocześnie odzyskuje wielkość: posiada więc dwa istnienia. Kon--densacja i ekspansja te dwa ruchy krzyżują się ciągle i łączą, tworząc efek^^dO kfórego dąży- cała barokowa poezja. Ale dynamizm ów zostaje wzbogacony swoistą statycznością. Dopóki łaska boża nie wyrwie kropli rosy z jej ziemskiego bytowania, ta trwa w miejscu, gdzie się znajduje, mając z a chwilę się wznieść, lecz nie mogąc jeszcze tego uczynić. Stoimy w miejscu i w chwili tak bardzo zawężonych, jak tylko to możliwe: w punkcie, w którym kropla styka się z kwiatem, oraz w chwili, w której styka się z wiecznością. Działanie, jakie ma się właśnie rozpocząć, jest zawieszone i jakby stężałe w stanie, który je poprzedza. Chwila wzlotu została zamrożona w tym samym miejscu. Kropla jest unieruchomioną płynnością i właśnie owo unieruchomienie — tymczasowe, lecz trwające przez czas nieograniczony — chroni ją przed wszelkim nieczystym kontaktem. Jest wiecznie przykuta do punktu, wokół którego zacznie njebąwem poszęrzaę swę istnienię.