poszczególne przeżycie jest już związkiem, każdy związek jest wciąż jeszcze przeżyciem. To mamy ńa rftyśli, kiedy (oprócz struktur) mówimy o typach6.
.. To, co się ukazuje, ukazuje sie w obrazie. Ma plany (tła) dalsze i plany boczne; wobec innych ukazujących się jestestw (Wesenheiten) „pozostaje w stosunku” podobieństwa lub kontrastu, lub też w stu innych relacjach, takich jak: uwarunkowanie, położenie peryferyjne lub centralne, konkurencja, dystans itp. Relacje te są zawsze relacjami postrzegalnymi, „stosunkami rozumianymi”7. Nie są to* nigdy relacje Faktyczne, stosunki przyczynowe. Naturalnie, nie* wykluczają tych ostatnich, ale nic o nich nie mówią. Maja znaczenie wyłącznie w zrozumiałym związku. Tego rodzaju związek - niezależnie od tego, czy dotyczy jakiegoś człowieka-, “sytuacji historycznef~czy religii - nazywamy typem lub typem idealnym8.
Typjuj> ma żadnej realności. Nie jest też „fotografią” rzeczywistości. Jest on7 podobnieJak struktura, pozaczasowy i nie musi manifestować sie^w rzeczywistości historycznej (E^iSpranger, Lebensformen, s. 115; L. Binswanger, Einfilhrung, s. 2%;"G. van der Leeuw, Ergebnisse, passim)9. Ale typ ma swoje żjcie, ma swój własny sens, własne prawo. Dusza jako taka nie występuje nigdy i nigdzie. Zawsze wierzono tylko w duszę jakiegoś określonego rodzaju, w duszę, która w tej swojej określoności była jedna jedyna. Twierdzę nawet, że wyobrażenia, jakie o duszy ma dwóch ludzi żyjących nawet w tym samym kręgu kulturowym i religijnym, nigdy nie są zupełnie te same. Istnieje wszakże jakiś typ duszy, jakiś zrozumiały związek różnych struktur duszy. Typ ten.jest^ pozaczasowy. Nie jest rzeczywisty, ale jest żywy 1 jawi się nam. A -£Q_robimy, By "go rzeczywiście ogląda <5?
2. Uprawiamy fenomenologię. Wyrażenie to jest samo przez się jasne. Mamy mównTo tym, co się nam poj*a wiło10. To mówienie obejmuje następujące stadia, które wymienimy po kolei, jakkolwiek praktyka mówienia dowodzi, ^ że o wiele częściej mówimy o różnych rzeczach jednocześnie niż kolejno.
/ A Ternu, co stało się widzialne, nadajemy nazwę. Wszelkie mówienie jest przede wszystkim nazywaniem. „Zwykłe używanie nazw stanowi formę myślową, która zajmuje miejsce między postrzeżeniem a upostaciowaniem1’11. Nadając nazwy rozdzielamy fenomeny i łączymy je ze sobą, tj. innymi słowy, klasyfikujemy je. Coś do czegoś włączamy albo z czegoś eliminujemy. To nazy wamy „ofiarą”, tamto znów - „oczyszczeniem”. Wszyscy mówiący czynią tak od czasu, kiedy Adam nadał nazwy zwierzętom. Ale nadając nazwy narażamy się na niebezpieczeństwo, że nas upoją, a w każdym razie zadowolą - niebezpieczeństwo, które Goethe określił jako „zamianę oglądu w pojęcia, a pojęć w słowa”, i traktowanie tych słów, ,jak gdyby były przed*
586