oraz syryjski jest nieporównywalnie wyższa od posługujących się na co dzień łaciną czy greką. Autor wspomnianej wyżej Historii mnichów egipskich z końca IV wieku pisze z najwyższym uznaniem o dwu spotkanych mnichach, którzy znali język grecki, łaciński i koptyjski. Świadczy to oczywiście o wyjątkowości zjawiska. Najbardziej znani mnisi egipscy^ z IV wieku, jak Antoni czy Pachomiusz, znali, jak się wydaje* wyłącznie koptyjski. Gdy Antoni rozmawia z greckim mieszkańcem Aleksandrii, musi posługiwać się tłumaczem. W klasztorach Pachom i usza używa się wyłącznie języka koptyjskiego. Obaj ci przywódcy byli, jak wiele na to wskazuje, analfabetami, podobnie jak przytłaczająca większość mnichów. Warto w tym związku uświadomić sobie fakt, że nie pozostawili po sobie żadnych świadectw pisanych. Oglądamy ich przede wszystkim oczyma ludzi wykształconych, przedstawicieli kultury łacińskiej czy greckiej, Atanazego, Hieronima i innych, którzy wprawdzie okazują zrozumienie i nawet entuzjazm dla opisywanych przez siebie bohaterów, ale zaledwie mogą się z nimi porozumieć, chociażby ze względu na trudności lingwistyczne. Z czasem dopiero rozwija się właśnie w środowiskach monastycznych piśmiennictwo w językach własnych, koptyjskim czy syryjskim; szczątki jego sięgające TV wieku, przetrwały do naszych czasów, stanowiąc źródło szczególnie cenne, choć bardzo trudne do wykorzystania.
Mnisi egipscy czy syryjscy reprezentowali oczywiście w wielkiej mierze mentalność środowisk, z których wyszli, co przejawiło się, i to w bardzo poważnym stopniu, w sposobach rozumienia i praktykowania przez nich życia chrześcijańsko-mniszego. Zdaje się, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem o szerszym znaczeniu w historii śródziemnomorskiego kręgu cywilizacyjnego. Nad historią kultury tego kręgu zaciążyła zdecydowanie, i to już od V wieku przed naszą erą, oryginalna, racjonalistyczna kultura grecka, później grecko-rzymska, która w dużej xn:erze zepchnęła na margines cały zespół bardziej pierwotnych pojęć. Jest wysoce prawdopodobne, że była to kultura tylko stosunkowo nielicznych elit miejskich i arystokratycznych, które pozostawiły po sobie tak ogromny . wielostronny dorobek, że przesłonił on nam niejako życie i mentalność ogółu społeczeństwa w czasach „klasycznych \
M
Jakkolwiek by było, w IV wieku naszej ery nawet w święcie elit kulturalnych dochodzi do głosu wraz z pojawieniem się mnichów element ludowy, z nim zaś wartości bardzo obce kulturom racjonalistycznym. W źródłach poświęconym mnichom spotykamy tyle cudowności, nadzwyczajnych interwencji sił nacfnaturalftydT; prawdopodobnych sytuacji, tyle opowieści o aniołach czy diabłach biorących codzienny udział w życiu bohaterów, że uczony wrocławski H. Weingarten w 1876 r. podał w wątpliwość wszelką wiarygodność całego zespołu tych bajecznych i fantastycznych tekstów, niewiele, jego zdaniem, cenniejszych od Podróży Guliwera. Późniejsze badania erudycyjne wykazały niesłuszność tak skrajnie sformułowanego poglądu. Rozumiemy już jednak, że właściwe odczytanie interesujących nas źródeł wymaga uwzględnienia owego swoistego kontekstu nowei JUSSz. talności chłopsko-mniszej, przebijającej w nich na każdym kroku. Przede wszystkim występuje tu z całą siłą wspólny wszystkim ludom pierwotnym animizm, wiara w powszechny, wszystkim kierujący, we wszystkie zjawiska ingerujący świat duchów: szum wiatru, choroba, szczęśliwy czy nieszczęśliwy przypadek jest w takim ujęciu przejawem działalności duchów.
Zatrzymajmy się bliżej przy tej kategorii duchów, która gra szczególną rolę w życiu naszych mnichów, mianowicie przy demonach, diabłach, by na tym przykładzie ukazać jeden z najbardziej znamiennych przejawów mentalności „chrześcijańsko-animistycznej"' i znaleźć klucz do rozumienia licznych przekazów źródłowych, w których mnisi toczą walki z diabłami, prowadzą z nimi rozmowy itp. Szatan, który stanowi przedmiot wiary chrześcijańskiej, nabiera w mentalności animistycznej bardzo swoistego zabarwienia, a jego rola w świecie i w życiu człowieka urasta do rozmiarów dalekich od ujęcia Ewangelii.
Na każdym kroku grozi człowiekowi niebezpieczeństwo ze strony złych duchów. Są jednak miejsca szczepalme niebezpieczne, w których stale one przebywają. To dawne świątynie pogańskie — bogowie pogańscy byli wsua* demonami! — wszelkie miejsca opuszczone, pusiyu.a, woda, powietrze, często ciała zwierząt. Anachoreta udający się na pustynię i osiadający tam w ruinach świątyń.