u
i
)
i
samotności myśli jego kierowały się znów do mocy wyższych... A może słońce już nigdy nie wzejdzie... a wtedy w jego poczuciu miejsce zniknięcia słońca na dalekim Zachodzie urasta do rzędu krainy, gdzie on sam po śmierci musi się udać... Albo też mógł on oglą - słońce nie jako krótkotrwałego bohatera
niez enne i nieśmiertelne zjawisko”. A nieco wyżej (s. 85 i 86) i tak 5ze o jutrzence, pierwowzorze sanskryckiej Uszas, helleńskiej Eos i rzymskiej Aurory: „Jutrzenka jest w istocie jednym z najbogatszych źródeł mitologii aryjskiej i cała dalsza klasa legend obejmujących walkę zimy z latem, powrót wiosny i przebu
dzenie się na nowo przyrody, w większości języków nie jest niczym innym jak odblaskiem i rozszerzeniem tych starodawnych baśni, które opowiadają o walce nocy z dniem, powrocie poranka, przebudzeniu się rannym całego świata”. Rytmika pór doby ma tu stanowić punkt wyjścia do porównań rozciągających się na cały rok.
Argumentacja teoretyka mitów, chociaż obfituje w wymowne zwroty i nastrojowe opisy, sprowadza się do odwoływania się do atawistycznych uczuć człowieka wobec przyrody, do rekonstruowania rzekomej wrażliwości pierwotnego człowieka na zachody, wschody i zorze. Dziś wygląda to dla nas niczym sentymentalne westchnienie mieszczucha i z wynikami współczesnych badań etnologicznych i przedhistorycznych nie ma wiele wspólnego.
Ponętne i rozległe pole do słonecznych spekulacji otwierały przed naszym religioznawcą naczelne postacie mitów, owi wspaniali herosowie, półbogowie i cywilizatorzy całej ziemi. Namiętność do słonecznego objaśniania bohaterów mitów i legend poniosła Mullera daleko poza granice wymaganej od naukowca skromności i zasadności wygłaszanych sądów. Dokazywać tu można było zaiste cudów pomysłowości. Ktoś już kiedyś wyraził się równie dowcipnie jak trafnie, że najkrótsza biografia człowieka zawiera się w trzech słowach: urodził się, żył i umarł. Słońce podobnie: wschodzi, przesuwa się, świecąc na nieboskłonie, i zachodzi, więc ktoś, nawet nie obdarzony takim polotem, jak Muller, bez trudu dopasuje konkretny mit o bohaterze do trawestacji mitu o słońcu. A jednak to, co obecnie musi wywołać uśmieszek i zakrawać na kpinę ze zdrowego rozsądku, w drugiej połowie XIX wieku uchodziło za szczyt naukowego pogłębienia mitologii. Wydawało się