11
Niestety wielu zdjęć, na które patrzę, nic dla mnie nie ożywia. Ale nawet z tych, które | jakoś dla mnie istnieją, większość działa na mnie tylko ogólnie i, jeśli tak można powie, I dzieć, grzecznie: nie ma w nich żadnego pwi-j dum. Podobają mi się lub nie, lecz nic we | mnie nie wywołują: mają w sobie jedynie sta- | diuni. Studium to szerokie pole swobodnego 1 pożądania, różnego oddziaływania, niepewne-1 go smaku: lubię!nie lubię, I likelI don't. Sta- j dium należy do porządku to like, a nie to love. ] Mobilizuje półpożądanie, półchcenie; to jest ten sam rodzaj zainteresowania nieokreślonego, gładkiego, bez zobowiązań, jakie odczuwamy wobec ludzi, przedstawień, ubrań, książek, o których uważamy, że są „w porządku”.
Rozpoznać studium to siłą rzeczy spotkać się z intencjami fotografa, wejść z nimi w porządek
■
harmonii, przyjąć je lub odrzucić. Ale zawsze się je rozumie, dyskutuje w sobie, gdyż kultura (do której należy studium) jest umową zawartą między twórcami i konsumentami. Studium to rodzaj wychowania (wiedza i grzeczność), które pozwala mi odnaleźć Operatora, żyć celami, które wywołują i podtrzymują jego praktyki, ale żyć tym w pewnym sensie na odwrót, według widzimisię Spectatora. To trochę tak, jakbym miał odczytać w Fotografii mity Fotografa, bratając się z nimi, choćbym nawet nie w pełni w nie wierzył. Te mity mają oczywiście na celu (do tego właśnie służy mit) pogodzenie Fotografii ze społeczeństwem (czy to konieczne? — niewątpliwie: zdjęcie jest niebezpieczne), wyposażenie Fotografii w funkcje, które stają się dla Fotografa rodzajem alibi. Te funkcje to: informować, przedstawiać, zaskakiwać, nadawać znaczenie, budzić pożądanie. Zaś ja, Spe-ctator, rozpoznaję je z większą czy mniejszą przyjemnością: inwestując w to moje studium (które nigdy nie stanowi dla mnie uciechy czy bólu).
49