nym ukrytym trwaniem (nigdy jednak z jakimkolwiek badaniem).
■ W gruncie rzeczy (lub w ostateczności), żeby dobrze zrozumieć zdjęcie, lepiej oderwać od. niego wzrok czy zamknąć oczy., „Wstępnym warunkiem obrazu jest widzenie” mówił Ja-nouch do Kalki. Zaś Kalka uśmiechnął się i odpowiedział: „Fotografuje się rzeczy, żeby usunąć je z umysłu. Moje opowieści są w pewnym sensie zamykaniem oczu”. Fotografia powinna być milcząca (są zdjęcia hałaśliwe, nie lubię ich). Nie jest to sprawa dyskrecji, lecz muzyki. Subiektywność absolutną osiąga się w stanie czy w wysiłku ciszy (zamknąć oczy, to kazać przemówić obrazowi w ciszy). Zdjęcie porusza mnie, jeśli umieszczę je poza pospolitym „ple-ple”: „Technika", „Rzeczywistość", „Reportaż", „Sztuka" itd. Chodzi o to, aby nie mówić nic, zamknąć oczy i pozwolić szczegółowi wychynąć samemu na powierzchnię uczuciowej świadomości.
Ostatnia rzecz dotycząca punctum: czy jest w jakimś otoczeniu, czy nie, stanowi dodatek. Dorzucam do zdjęcia to, co już się tam znajduje. Do dwojga debilnych dzieci Lewisa H. Hine nie dorzucam wcale zmienionego chorobą profilu: istniejący kod mówi to przede mną, zajmuje moje miejsce i nie pozwala mi mówić. To, co dorzucam — i co oczywiście było już na obrazie —to kołnierzyk, opatrunek. Czy w kinie dorzucam coś do obrazu? Nie sądzę, nie ma na to czasu: wobec ekranu nie mogę sobie pozwolić na zamknięcie oczu, gdyż otwierając je nie odnalazłbym już tego samego obrazu. Jestem przymuszony do ciągłej żarłoczności; jest tu wiele innych korzyści, ale brak zamyślenia. Dlatego interesuję się fotogramem.
A Jednak kino posiada pewną moc, której fotografia nie ma na pierwszy rzut oka: ekran
97