nowe istnienie, nowa rzeczywistość, której jednak dotknąć nie można.
Być może jest w nas nieprzezwyciężalny opór wobec wiary w przeszłość, w Historię, poza formą mitu. Fotografia po raz pierwszy wyłącza ten opór, przeszłość jest odtąd równie pewna jak teraźniejszość; to, co widzi się na papierze, jest równie pewne, jak to czego dotykamy. To pojawienie się Fotografii — a nie, jak się uważa, Kina — stanowi rozdział w dziejach Legend* świata.
I właśnie dlatego, że Fotografia jest przedmiotem antropologicznie nowym, wymyka się — jak mi się zdaje — zwykłym dyskusjom związanym z obrazem. Jest dzisiaj moda, u komentatorów Fotografii (socjologów i semiolo-gów), na relatywność semantyczną: a więc nie ma tu „realności” (pogarda dla „realistów”, nie dostrzegających jakby, że zdjęcie jest zawsze kodowane), istnieje tylko sztuczność, Thesis, a nie Physis. Fotografia, powiadają, to nie analo- B«*yro
gon świata. To, co przedstawia, zostało jakoby sfabrykowane, gdyż optyka fotograficzna jest podporządkowana perspektywie albertyńskiej
149