vio!i-! roć odtwarza*'*. Mit ton wylągł się w głowie misjonarza,
a nie i>obrał lekcji mitu i rytuału. Tam dowiedziałby się, że każdy mit stanowi raczej libretto sakralnej opery, a nie traktat teologiczny.
Po drugie obarczyć leż trz< ba Schmidta od > >ow i ed zi alnością za naklai ianu naukowców do poszukiwania w Biblii natchnienia do , swych badań. Jeszcze za życia Schmidta można było natknąć się na takie rube naciągania, jak lp. to: „Biblia informuje o tym, że Jahwe uformował kobietę z kości, że j., vyrzezał i utworzył... i to znajduje potwierdzenie w znaleziskach. Znaleziono całe mnóstwo kol ccych statuetek, figurek z kości słoniowej czy też z kości, dokładnie, jak o tyra mówi Biblia*9 Jt. Zamiast przyjąć udokumentowaną interpretację tych figur jako akcesorium kultu płodności i pramacierzy, archeolog próbuje za Schmidtem bawić się pod auspicjami akademii ńatik w Moguncji w apologetę Biblii. Podobnym anachronizmem naukowym wydaje się już teraz przyjmowanie ofiar zwierzęcych jako hołd jedynemu Dogu. Idea ofiary może być inna, np. uznanie w zwierzęciu R ós lwa — wyzwolenia go z powłoki zwierzęcej32.
Przeżył się tedy Schmidt w znacznej mierze. Nawet na początku swej kariery, naukowej operował środkami już wtedy w nauce przestarzałymi. Stąd fala protestów religioznawców teologi?.u-jących, jak Soderblom i van der Lcouw, mistycyzujących, jak liauer, czy kompletnie laickich, jak Pettazzoni i Muhlmann, etnologów — zarówno niekatolickich, jak Preuss, Tensen i Radin, i katolickich, jak Closs i Haekel.
Wśród grona krytyków najpocześnicjszc miejsce zajmował Raf-faele Peilazzoni, profesor uniwersytetu w Rzymie. Wilhelm Schmidt zdopingował go do podjęcia mozolnych, indukcyjnych i w pełni udokumentowanych badań kontrolnych nad pochodzeniem monoteizmu (patrz rozdział X). Cała działalność włoskiego religioznawcy wyrosła z pasji polemicznej przeciw prainono-U-r/:r >wi. i'* U rzzoni chętnie przyznawał ię do swych prac, pod-’.ch przeciw Schmid niezakłóconej teologią.
Opubhkow.d od 1922 roku aż sześć rozpraw na len temat. W ostatniej, : um •*•/« z angielskiego na nic-miecki pod tytułem Ber vlbr' r:< nr! - Ciott. 7ur Geschichte der Gottesidee, wydanej w ma-
owym nakładzie w lflflO roku, czytamy w pry iowie: „W p»X ciwieństwic do tej teorii, która w bardzo staro] idei Istoty
i: iłowałem da
CZ; sto historyczne wyjaśnienie, niezależne od jakiegokolwiek y,-.ożenią teologie/ nogo”.
P )lnym usatysf ikcjonowaniom Pettazzonłego w walce o praw naukową była krytyka Schmidta ze sirony Józ/ a Haekla z W: duńskiej S koly Etnologicznej oraz oLekcje ze .strony Józefa GUza z papieskiego Uniwersytetu Gregorianum. W. E. Muh icnn zarzuca Schmidtowi ni anniej, ni wi \c«j j tylko -hi., tory z; d *lh zneję obrazu „moralnego” jfcycia Buszmenów. Jam a na czy —- ■« ..hwum (14 W1 Tzeczywistości toczą twardą walką o byt
: w skrajnie ciężkich warunkach ekonomicznych kształtują się ich i życiowe i dzikie, okrutne normy postępowania), aprio ezno ;ć stanowiska, wmawianie pojęć raju i grzechu pierworodnego w kosmogoniczne mity niepiśmiennych, nienaukowych kategorii krc.gu kulturowego i nonsens datowania kultur prymity-nych na początki cywilizacji ludzkości. Ton jego ostrej krytyki odróżnia się niekorzystnie od rzeczowych i gruntownych uwag Peltazzoniego, można niekiedy wytknąć mu ni* <c włości, ale w swej napastliwości ma Mtihlmann sporo racji. Dowcipny van der l.eeuw wytyka werbiście w swej Phanomenologie der Religion 7. 1356 roku dowolność konstrukcji, rzymskokalolickość, naiwność wiary w dotarcie do prapoczątków, gada liwość, dogmatyzm, absolutyzm i błędność założeń. Nie szczędzi też krytycznych uwag Adolf Ellegard Jensen, sam uczeń Leo Frobeniusa, twórcy id i kręgów kulturowych.
Już rozmiar rozpętanej polemiki świadczy o tym. z: Schmidt był poważnym przeciwnikiem, że stanowi wybitną indywidualność i jak ktoś zauważył, pozostanie w galerii twórców wielkich sys-temów myślowych. Wartość niezmordowanej, podziwu godnej, zwartej działalności naukowej Wilhelma Schmidta polega na pobudzeniu do dyskusji i zweryfikowania oryginalnej tezy o występowaniu wiary w Najwyższą Istotą ód ludów ..yjących na bardzo niskim poziomie gospodarczym, wśród, mówiąc językiem potocznym, największych dzikusów, którzy ostcTi s ę jeszc: :u
świecio, nie zmyci falą wyższych evv c i. . ; ę p • sza jednak fakt, /O Pierwotny bvb