przypisywanych Olafowi Haraldssonowi (jego autorstwo może budzić pewne wątpliwości). Wszystkie one mają charakter erotyczny; żaden w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla religijnych przekonań tego króla, późniejszego przecież świętego. „Pobożność14 władców oceniana była przez kronikarzy nie osobistym stosunkiem danego monarchy do religii, ale troską jego o szerzenie wpływów kościoła lub udzielaniem mu przywilejów. Nawet wymieniony wyżej Athelstan, który 'według słów sagarnadra wystąpił przecież z przytoczoną argumentacją na temat korzyści, jakie przynosi przyjęcie katechumenatu, nazwany został przez autora sagi pobożnym (trufasti). Widocznie jego osobista postawa wobec religii w rozumieniu sagarnadra zupełnie nie kolidowała z ówczesnym pojęciem „pobożności44.
Wiadomo też, że wszystkie zakazy, przy pomocy których usiłowano zwalczyć dawną religię, odnosiły się nie do jej strony doktrynalnej, do wierzeń, ale przede wszystkim do obrzędów. Obrzędy te były nawet — jak na to wskazywaliśmy w rozdziale I (patrz s. 60) —: powlekane zewnętrzną powłoką chrześcijańską. Jest to w pełni uzasadnione w świetle tego, co powiedzieliśmy (patrz s. 65) o stronie doktrynalnej religii przedchrześcijańskiej w Skandynawii, o niskim poziomie jej refleksyjnych i poznawczych elementów oraz o roli strony kultowej, szczególnie ofiar, w życiu religijnym. Chrześcijaństwo nie mogło tu wprowadzić jakiegoś zasadniczego przełomu.
Bównież przekazy w sagach, odnoszące się do akcji chrystianizacy jnej, pro wadzonej przez królów nor-, weskich bardzo niewiele mówią o doktrynalnej stronie nowej religii. Argumentacja za nią wkładana w usta tych królów, sprowadza się do gołosłownego stwierdzenia, że należy wierzyć w jednego boga, który stworzył niebo i ziemię. Słuszność ich racji wykazywana była niszczeniem posągów dawnych bogów, którzy w ten sposób okazywali się bezsilni57. Innymi słowy, sagamadrzy z XIII w. nie dysponowali sami głębszą i bardziej rozbudowaną argumentacją.
Natomiast, rzecz nader znamienna, w niektórych sagach występuje dość wyraźnie świadomość politycznego znaczenia przyjęcia chrztu. Już we wspomnianym poprzednio (patrz s. 70) przemówieniu, jakie miał rzekom o w y gło si ć lęgsęgumadr T h orgeir na allthingu w *Reykjaviku w 1000 r. podkreślał on konieczność yjo-siadania w kraju „jednego prawa i jednego zwyczaju (sip)u 58, zwracając uwagę na królów norweskich i duńskich, którzy z religijnych powodów mieli w swych krajach długotrwałe zamieszki.
W jednej z wersji sagi o Olafie Tryggyasonie król ten prowadząc swoją działalność misjonarską miał jakoby zwracać uwagę na przykłady angielskie, saskie i duńskie; w krajach tych doszło bowiem wcześniej niż w Norwegii do przyjęcia chrztu 69.
Gdy tedy sam proces oficjalnego przejmowania chrześcijaństwa był nie tylko długotrwały, ale i nader powierzchowny, nic dziwnego, że znacznie dłużej przeciągało się i przejmowanie związanych z nim wyobrażeń religijnych: elementy obu religii mogły współistnieć ze sobą nie wykluczając się wzajemnie, lecz przeciwnie uzupełniając i przeplatając.
Aczkolwiek już islandzki lęgsęgumadr i skald, zmarły w 1030 r. Skapti Thorodsson, pozostawił po sobie strofę zachowaną tylko w przekazie Snorri, w jego
67 Snorri Sturluson, HeimskHngla, t. TI, Olafa saga, cap. 112, 113. Heimskringla, t. I, Óldfs saga Tryggva$onar> cap. 69.
68 Jre..., cap. 7: „... oc hęvum aller ein lęg oc einn si|)“. ([powinniśmy] mieć wszyscy jedno prawo i jeden zwyczaj).
69 Saga Olafa konungs Tryggyasonar, ritud aj Oddr Snorrasyni, Fornmana sógur... Kobenhavn 1835, cap. 24.