nisław Tarnowski — „jest bardzo smutny i prowadzi do gorzkich refleksji"), a jego autorską (czy może tylko aktorską?) dość beztroską interpretacją.
Wątpliwości nasze dotyczą głównie, choć nie wyłącznie, postaci tytułowej. Śmieszył nas, a i rozczulał trochę ten „najmilszy w świecie Staruszek"?yAleż to przecie — by tylko do jednej sprawy się ograniczyć — ojciec idioty Szambelana, i to ojciec okazujący nieudanemu (bo zapewne źle wychowanemu). synowi daleko posuniętą obojętność, a nawet pogardę, dowcipkujący sobie bezceremonialnie, w obecności obcego człowieka, na temat niezbyt chlubnych tajemnic jego pożycia małżeńskiego! Może zresztą to tylko wina aktorów, że tak właśnie zrozumieliśmy dwuznaczną bajeczkę o mężu i żonie, i poprzedzające ją słowa: „Panie Janie, słuchaj"? Może tu nie ma żadnej aluzji, a ów ryzykowny koncept wypowiedział pan Józef ot tak sobie, ni w pięć, ni w dziewięć, „od śliny". Lecz co w takim razie z jego tylekroć w tekście zaświadczoną, choć zapewne bardzo swoistą inteligencją? Czyżby nie rozumiał, że swoim ględzeniem może nasunąć Ludmirowi te same podejrzenia, które nasuwał później niektórym interpretatorom komedii? No i jakim prawem, skoro już musi gadać od rzeczy, ma o to samo pretensje do syna, dlaczego gdy Szambelan zdobył się raz na wygłoszenie przysłowia, pyta go nieubłaganie: „Do czego to stosujesz?"
Pytań, jak widać, sporo, a przecież to tylko część problemów, które nasuwa tytułowa postać komedii. A inne postacie? Dlaczego właśnie Szambelanowa, postać śmieszna i niezbyt chyba sympatyczna, wypowiada — w ekspozycji utworu i później —~~tyle trafnych, bystrych uwag o mieszkańcach Pustakówki? Dlaczego ona właśnie okazuje się matką sympatycznego (może tylko z pozoru?) pisarza Ludmira? A tenże Ludmir — czy tylko dlatego uwa-śa Szambelanową za najrozsądniejszą osobę w domu Jo-