V
Andreas Huyssen
*
ność siebie i to, że eksponuje (co widać choćby w przestrzennych kompozycjach we Friedericianum) swoje przeświadczenie, iż sztuka potrzebuje królestwa czystości, przestrzeni niezawisłej od tych nieszczęsnych „przymusów i społecznych spaczeń”, jakie musiała znosić1 2 3 4 5.
Ta najnowsza tendencja w nurcie postmodernizmu, którą według mnie ucieleśnia Documenta 7, polega na omal całkowitym pomieszaniu kodów: udaje powrót do tradycji modernistycznej, ale jest antymodernistyczna i zdecydowanie eklektyczna; jawnie porzucając awangardowe troski o nową sztukę w alternatywnym społeczeństwie jest antyawangardowa, ale prezentując najnowsze trendy chce uchodzić za awangardę; do tego jest w jakimś sensie nawet antypostmodernistyczna, skoro rezygnuje z wszelkiej refleksji nad problemami, jakie pierwotnie wywołało wyczerpanie dojrzałego modernizmu, problemami, które sztuka postmodernistyczna w swych lepszych momentach usiłowała formułować w estetyce, a czasami nawet w polityce. Documenta 7 to właściwie doskonała estetyczna gra pozorów: łatwy eklektyzm w połączeniu z estetyczną amnezją i iluzją świetności. To cos w rodzaju postmodernistycznej restauracji oswojonego modernizmu, jakby zdobywanie pola w epoce Ko-hla-Thatcher-Reagana, cos co można porównać do sytuacji z lat 60., kiedy politycy podejmowali zmasowane, zajadłe ataki na kulturę.
Problem
Gdyby nic więcej nie dało się powiedzieć o postmodernizmie, właściwie w ogóle nie byłoby warto podejmować tego tematu.
•. •
Nad mapą postmodernizmu
457
Równie dobrze mógłbym w tym miejscu przerwać i dołączyć do chóru tych, którzy opłakują utratę poziomu i głoszą datujący się od lat 60. upadek sztuki. Wszelako moja teza będzie inna. Z chwilą, kiedy media zaczęły się podniecać postmodernizmem w architekturze i zjawisko za sprawą sztuki znalazło się w świetle reflektorów, równocześnie długą i skomplikowaną historię postmodernizmu zaczął okrywać mrok. Otóż przesłanką większości moich dalszych rozważań jest, że w pewnym sensie to
w ... ... • - m ^ ^
wszystko, czego przejawem jest dziwactwo, reklamowy lep czcze widowisko, stanowi część z wolna następującej kulturowej transformacji społeczeństw Zachodu, zmiany wrażliwości, dla której termin „postmodernizm” jest, przynajmniej na razie, SifilP w pełni adekwatny. Istota i głębokość tej transformacji są dyskusyjne, niemniej jest ona faktem. Nie chcę być źle zrozumia-ny. Nie twierdzę, że są to przemieszczenia całkowite, obej-
fŚŚ$ i ;■
• .....
• ' ■ ■ •• * •
' -■■■■'• • . '
liii
RHhI
. .
PiSi
£
twierdzenie byłoby stanowczo przesadne. Niemniej, jeśli cho-
- ’ •
dzi o tak istotną sferę, jak nasza kultura, ma miejsce zauważalna
/4v;f*;p4V- ** ** ‘
i 7 v zmiana zwyczajów, rodzaju wrażliwości i formacji dyskursyw-nych, która odróżnia zespół postmodernistycznych przekonań, doświadczeń i twierdzeń od tych, jakie charakteryzowały okres poprzedni. Głębszego zbadania wymaga zaś to', czy owa trans-a rzeczywiście wytworzyła w różnych dziedzinach sztuki autentycznie nowe formy artystyczne, czy też głównie powiela techniki i strategie samego modernizmu, wpisując je ponownie
■® w zmieniony kontekst kulturowy.
Oczywiście istnieją uzasadnione przyczyny, dla której wszelkie próby poważnego potraktowania postmodernizmu spotykają
pip:
liliilłi si? z takim oporem. Aż kusi, by liczne współczesne przejawy
postmodernizmu zignorować jako oszustwo popełniane na łatwowiernej publiczności przez nowojorski rynek sztuki, na kto-
As
■ ,XT TT T\ 1 • tl T . ,
Na ten temat zob. Jameson, Postmodernizm albo..., m. cyt.; Jameson, jak sądzę, przesadza, gdy oceniając to zjawisko próbuje utożsamić postmodernizm z nowym etapem w logice rozwojowej kapitału.
Nie zamierzam tu, rzecz jasna, przedstawiać „rzetelnej” oceny wystawy czy
wszystkich prezentowanych na niej dzieł. Oczywiste, że interesuje mnie tutaj
tylko dramaturgia wystawy, to, w jaki sposób została pomyślana i zaprezen
towana publiczności. W sprawie pełniejszego omówienia wystawy Documenta
zob. B.H. D. Buchloh, Documenta 7: A Dictionaiy of Receiued Ideas, „October”, 22 (jesień 1982), s. 105-126.