64 II. b/IUKA bCi.NIC/NA I WYROBNICI WO SU.NK/NI
lic podobieństwo przedstawianej osoby, ale nic 1V|> człowieka. Akior winien sprawić też, by posiać mówiła tym samym głosem, jaki usłyszał u swcuo wyimaginowanego Tarł ula. Jego poslae musi się rus/.ać, chodzić, gesiykulować, słuchać, myśleć, jak ów i armie, trzeba włożyć w nią duszę la nu la. Wówczas dopiero port rei jesl golowy; można go oprawić w ramę, (o znaczy wysiać na scenę. A widz powie: «To jest Tartule» albo... że aktor źle pracował .
Ale to przecież okropnie trudne i skomplikowane! mówiłem z przejęciem.
Tak. Sam Coijuelin to przyznaje. Mówi: „Aktor nie żyje, tylko gra. (Ind no trakt uje obiekt swojej gry, ale jego szt uka powinna hyc doskonała". No i rzeczywiście — dodał Torcow - sztuka przedstawiania wymaga doskonałości, żeby pozostać sztuką.
- Czyż zatem nie prościej zaulać naturze, naturalnej twórczości i autentycznemu przeżywaniu? - dopytywałem się.
- Na to Couticlin z dużą pewnością siebie oświadcza: „Sztuka nic jesl ani realnym życiem* ani nawet jego odbiciem. Sztuka sama jest twórcą. Tworzy swoje własne życie, życie poza czasem i przestrzenią, piękne dzięki swej abstrakeyjnośei".
Oczywiście nie może nam się podobać takie wyzwanie, w zadufaniu rzucone jedynej, doskonalej i niedościgłej artystce - twórczej naturze — mówił Torcow.
A ja nie mogłem się uspokoić.
Czyżby oni rzeczywiście wierzyli, że ich technika jest silniejsza od natury? Jakże się mylą!
- Wierzą w to, że tworzą na scenie własne, lepsze życie. Nie to realne, ludzkie, dobrze nam znane, ale inne, poprawione dla potrzeb sceny.
Właśnie dlatego aktorzy przedstawiająey przeżywają każdą rolę w sposób właściwy, po ludzku, jedynie na pot y.ątkti piat y, w o krę
sic przygotowawczym, ale kiedy tvvory.ii na scenie, zaczynaj.) przeżywać konwencjonalnie. Uzasadniaj;! to następująco: teatr i jego przedstawienia są konwencjonalne, a scena zbyt uboga w środki, żeby stworzyć iluzję prawdziwego życia; dlatego teatr winien kochać konwencję, zamiast jej unikać.
laka twórczość jesl piękna, ale nie głęboka; więcej w niej efektu niż mocy; forma jest tu ciekawsza od treści; działa raczej na słuch i wzrok niż na duszę, i dlatego bardziej z a gh wy ca niż wstrząsa.
Owszem, i la sztuka może dostarczać dużych wrażeń. Porywają one, póki się je odbiera, przechowuje się o nich piękne wspomnienia, ale to nie są wrażenia, które nas wzbogacają i głęboko zapadają w duszę. Taka sztuka działa silnie, ale niezbyt długo, budzi raczej podziw niż wiarę. Nie wszystko zatem jest w stanic osiągnąć. W jej zasięgu leży to, co ma zaskakiwać i uderzać pięknem scenicznym, względnie to, co wymaga efektownego patosu. Na to jednak, by wyrazić głębokie namiętności, jej środki są albo zbyt pompatyczne, albo zbvt pow ierzchowne. Subtelności i głębi ludzkiego uczucia nie sposób oddać za pomocą samej techniki. Potrzebny tu jest bezpośredni udział natury w chwili autentycznego przeżywania i jego przekazu. Mimo to, odegranie roli wzorowane na procesie szczerego przeżywania należy uznać za prawdziwą twórczość, za sztukę.
Dziś na lekcji (loworkow z wielkim zapałem przekonywał nas, że jest wyznawca sztuki przedstawiania, że to jest właśnie lo, co odpowiada jego zmysłowi artystycznemu; że właśnie lak a nie inaczej rozumie twórczość. Arkadij Nikolajewicz nie byl lego wcale piwny j pi zyjiiniiiii.il, /<' w sztuce przedstawiania niezbędne jest