KATALOG STARYCH DRUKÓW 91
Zupełny chaos panuje przy zapisywaniu ostatniej składki, a zwłaszcza końcowych jej kart, często czystych. Wygląda na to, iż Autorka nie była zdecydowana, czy zgodnie z krajową tradycją sporządzania opisu bibliograficznego uwzględniać pełne składki wraz z czystą kartą, czy też —jak to robią niektóre katalogi obce — w ogóle je pomijać. Stosuje więc kilka metod oznaczania, np. „N5” (poz. 4), „H,” (poz. 382), (poz. 24), „M-Z8 [Z8 czysta]” (poz. 118), „A-K4 — ostatnia
czysta” (poz. 483), „Z4, [Z5-6]” (poz. 195), „C5 [C6 czysta]” (poz. 44). O ile ten ostatni sposób jest przynajmniej zrozumiały, to nie są nimi zapisy w rodzaju „aa5 [aa6]” (poz. 412 i in.) — nie wiadomo czy wystąpiło tu przeoczenie redaktora (nie dodano: „czysta”), czy jest to karta zadrukowana, z jakichś powodów nie ujęta w składce.
W cytowanych przykładach oprócz niedociągnięć metodycznych widoczna jest przede wszystkim niekonsekwencja w pracy redakcyjnej. Z innych braków tego rodzaju wymieńmy chociażby nieprzestrzeganie kolejności elementów w opisach druków nieuwzględniónych przez Estreichera. Przeglądając np. poz. 63,103, 118, 317, informację, dlaczego druk ten zaliczany jest do poloników, znajdujemy w różnych miejscach. Widzimy też kilka sposobów zapisywania położenia sygnatur przy określaniu wydań, np.: „b-oP...” (poz. 167), JE pod de...” (poz. 260), „ZZ/essibu” (poz. 280). Tylko przy dwóch pozycjach (399, 523) wyjaśniono, gdzie opisane są warianty; w pozostałych przypadkach takiej uwagi nie ma, a byłaby ona pożyteczna.
Istotną częścią każdego publikowanego katalogu bibliotecznego jest wykaz znaków i zapisów własnościowych. Właściwe odczytanie proweniencji i przygotowanie ich do publikacji jest niewątpliwie jedną z trudniejszych czynności związanych z opracowaniem dawnej książki. Komplikuje sprawę fakt, iż w większości polskich bibliotek zainteresowanych głównie polonikami, zawęża się badania proweniencyjne tylko do tej grupy druków. Pozbawia się w ten sposób większego materiału porównawczego, ponieważ wyklucza się przeważającą część materiału źródłowego, jakim jest książka obca, bardzo licznie reprezentowana przecież w rodzimych księgozbiorach XVI w. Z uznaniem więc należy przyjąć zapowiedź we wstępie katalogu PTPN opracowania także proweniencji druków obcych XVI w.
Wspomniano już, iż dla wyjaśnienia akcesji niektórych egzemplarzy Autorka katalogu sięgnęła do starych inwentarzy, drukowanych katalogów, a nawet prasy, w której zamieszczano sprawozdania z działalności Towarzystwa (Kuriera Poznańskiego i Dziennika Poznańskiego). Takie rozszerzenie pola poszukiwań zasługuje na podkreślenie.
Niewątpliwie najwięcej druków z XVI w. znajdujących się obecnie w PTPN pochodzi z księgozbioru ks. Jana Koźmiana, publicysty i zbieracza książek, którego uporządkowany zbiór z własnymi znakami bibliotecznymi przekazano Towarzystwu w 1880 r. Z innych większych zespołów (liczących kilkanaście pozycji) można wymienić książki bernardynów z Kazimierza pod Koninem, które weszły do PTPN jako dar hr. Franciszki Mielżyńskiej, oraz fragmenty prywatnych kolekcji członków PTPN: Edwarda Grabowskiego, Wrócisława Krzyżanowskiego. W indeksie proweniencji przeważają jednak nazwy właścicieli pojedynczych egzemplarzy.
Noty proweniencyjne, aby mogły pełnić rolę źródła historycznego, muszą być „dobrze odczytane, poprawnie wydane i dostatecznie objaśnione”12. Większość zapisów w katalogu PTPN w zasadzie spełnia te postawione przez K. Piekarskiego wymogi. Kilka spraw budzi jednak wątpliwości. Możemy je jedynie zasygnalizować, gdyż trudno bez autopsji stwierdzić, jak rzecz się ma naprawdę. Uwagę zwraca brak ujednolicenia formy zapisu. Można skróty rozwiązywać lub pozostawić in crudo, ale należy to robić konsekwentnie. Tymczasem obok skrótów uzupełnionych w całości (np. w poz. 34) znajdujemy zapisy rozwiązane częściowo (poz. 278) lub pozostawione bez uzupełnień (poz. 58). Jeżeli np. obok nazwy miejscowości występującej w zapisie dodano jej formę współczesną występującą w indeksie: „Cisouie [Cisów]” (poz. 199), czy Szlaboszewo [= Słabosze-wo]” (poz. 227), to szkoda, iż nie zrobiono tego przy nazwach trudniejszych do identyfikacji, jak np. „Collegij Crosensis Soc. Iesu” (poz. 281 i 287 — w indeksie: „Kroże m. na Żmudzi”X „Bibliothecae Domus Ridzinensis” (poz. 519 — w indeksie: „Rydzynam”) czy „Bibl. Nicolsburg Sfcholarum] P[iarum]” (poz. 104 — w indeksie: „Mikulov m. na Morawach”). W jednym przypadku trzeba zakwestionować (poza błędami łacińskimi) prawidłowość rozwiązania zapisu.
12 K. Pieką raki: O zadania i metody badań prowenłencyjnych. Kraków 1929 a 16.