Opiszemy potem wieże krakowskie, porównamy je / do półbogów wynurzających się z władnej ziemi / i zamkniemy ten sonet tercyną jak klamrą z trzema / dobrymi rymami: / to będzie najkłasyczniejszy sonet.
KSIĘGA DNIA I KSIĘGA NOCY (1929)
❖ Z księgi nocy, VII
„latarnie świecą nikłe”, dal zasnuła mgła, „Spotkamy się jak zwykle: Kobieta, pies i ja” bohaterów wabi nocy zapomnienie, pusty park „pod mgłą jesieni”, za parkiem - wody Lety, „I tak błąkamy się jak cienie /1 ja, i ten pies, i kobieta”
miasto jest pełne i śmiechu, i łez, bohaterowie nie wiedzą, skąd przyszli w „ćmie nocy", ale podmiot wie, że wszyscy wierzą w „jednakowy kres” - „Biały Amor w złocistej odjeżdża karocy. / Gubimy się wśród deni - kobieta, ja i pies.”
POWRÓT DO EUROPY (1931)
❖ Do żony
poeta prosi: gdy umrę strudzony pięknem, które codziennie łowiłem w chdwe uszy i źrenice, nie płacz - bo usnę syty życia, które było wielkie, trudne i burzliwe
zastygnie bidę serca, „Bóstwo, co ogniem przez me członki biegło, / Odled wyżej albo się rozwieje”
wtedy może pomyślisz, że zostają po mnie tylko „ułomki wyrazów”, lecz wiedz „że nieraz godziny zachwytu / słowo dławiły mi w piersi za dasnej / Świat był zbyt piękny, abym tylko tobie / Oddał me wiersze”; nieogarnione brały mnie uczuda, tu ludzie, tam gwiazdy pruły me serce Ty trwałaś wierna jak woda, niezmienna, /Jedyna w świecie, która mnie kochałaś
•> Spotkanie
spotkali się na ulicy, wiatr rozwiewał im fałdy włóczkowych szalików, Szopen - miał oczy jak częstochowskie medaliki, Juliusz - źrenice ze stali
Słowacki zatrzymał się, „pragnąc płaszcz naciągnąć na ramię, / I nagle porwało go wspomnienie - te dźwięki.”, Szopen szukał w zakamarkach zdartej pamięci nazwiska, i tak stali („może nie przeszła sekunda”)
Szopen sobie przypomniał: ach, to ten... Poeta / Bez talentu. Słowacki westchnął: moribunda, / Który z nas pójdzie pierwej... tam ? - myśleli wreszcie. / I minęli się. Dzisiaj mijają się jeszcze.
•> Gospodarstwo
mówi Kochanowski: pamiętać, aby piwo skwasić w lipcu, przypomnieć o siewie, żniwach, dziewkę ofukać, spod denia błogiej lipy spoglądać na pole, czy się włodarz gdzie nie leniwi, „1 - niepomny na wonność zielonych igliwi - targować o rąb lasu, [...] sejmiki - nie zapomnij znaczone terminy”, rady mądre dawać sąsiadom, żonę pouczać - „czasu nie ma na chwilę odpocząć na ganku”
Gospodarz jestem - nową odwróciłem kartę: / [...] Nieprawdę powiedziałem: ten pan, zdaniem mojem, / Kto poprzestał na swoim. Niespokojne próby / Wwiodły mnie do zatoki powolnej zguby, / I chwalę wiejską ciszę z fałszywym spokojem. / Spojrzę za próg i nie wiem, co by mnie cieszyło
tylko kilka kartek schowanych w stole, do któiych nie mam czasu zajrzeć (zresztą - „nie trzeba”), „Wiem że w nich brzęczy mowa polska posuwista /1 mogę być z nich dumny. Cóż mnie to obcliodzi, Że się kiedyś z nich nowy gospodarz narodzi / I że zabrzęczą echem gdzieś za lat człeiysta”
LATO 1932(1933)
❖ II
Zastanów się człowieku, pierwszy śnieg już leży, / Winieneś spokój znaleźć i myśleć, że zima