ustalić fakty. Właśnie w tym celu podejmuję dyskusję z wypowiedzią Chase Dunna.
Po pierwsze (mogę się tu wypowiadać fachowo, ponieważ dane mi było zapoznać się z tysiącami stron holenderskiej korespondencji dyplomatycznej oraz innymi wypowiedziami na niniejszej liście) nigdy nie potrafiłem zrozumieć idei hegemonii holenderskiej w systemach-światach, czy to w oryginalnej postaci zaproponowanej przez Braudela, czy w późniejszych wersjach przedstawionych przez wailersteina i Chase Dunna oraz Tauscha. Pojęcie imperialnego "rozrostu" Holandii przemawia do mnie jeszcze mniej - według mnie jest ono jedynie technicznym rozwojem zdefiniowanym w zupełnie innym kontekście przez Paula Kennedyego. Tak jak ja to pojmuj i nie jest to tylko opinia, ale fakt - potęga holenderska w siedemnastym wieku była bardzo nierówna. Nie można jej w żadnym razie porównywać z pozycją globalną Wielkiej Brytanii w okolicach lat 30-tych 19 wieku, nie mówiąc już o statusie USA w roku 1945, który w sensie historycznym był swoistym ewenementem. Oczywiście elity amerykańskie postrzegały to w zupełnie odmienny sposób.
Flota holenderska była bardzo silna na Bałtyku, jednak Szwecja dominowała w tym regionie na lądzie. Na Morzu Północnym floty holenderska i brytyjska znajdowały się w stanie względnej równowagi. We Flandrii Holendrzy pozostawali daleko w tyle za francuskimi wojskami lądowymi. Co do Morza Śródziemnego, w jego zachodniej części Holendrzy byli o wiele słabsi niż Francuzi, podczas gdy w jego części wschodniej pełnili rolę pokornego naśladowcy w stosunku do potęgi osmańskiej, a w handlu byli deklasowani przez Marsylię.
Poza Europą potężny handel z Brazylii i Ameryki hiszpańskiej pozostawał pod całkowitym zarządem mocarstw iberyjskich, a Holendrzy byli jedynie natrętami, podobną rolę pełnili też na Wyspach Karaibskich. Wzrost prawdziwych Karaibów Holenderskich był fenomenem związanym z pogardzanym "okresem perukowym" (jak nazywają go Holendrzy) osiemnastego wieku. W Afryce Zachodniej Holendrzy opanowali Złote Wybrzeże, jednak o wiele bardziej znaczący handel niewolnikami z Angoli, który nastąpił później, był dziełem portugalskim; Portugalczycy zresztą nadzorowali też znaczną część handlu złotem w Afryce Zachodniej (od Cacheu). Co do Azji, potęga Kompanii Wschodnioindyjskiej (VOC) w siedemnastym wieku była ograniczona do kilku wysp wtym rejonie (Insulinde), a kompania pełniła rolę poddanych na dworach Mogolów, Tokugawa, Safawidów oraz Manchu. VOC była z pewnością silna na morzu, ale jeśli uwzględnimy portugalski prywatny przemysł okrętowy potęgi VOC i Portugalii w Azji około roku 1650 były wyrównane.
VOC rzeczywiście urósł do rangi głównej terytorialnej i militarnej potęgi zarówno w Indiach, jak i Indonezji, jednak i to było efektem rozwoju wydarzeń we wspomnianym przeklinanym "okresem perukowym".
Podsumowując, to, co jest dla mnie najbardziej interesujące, co powoduje moją zadumę, jest kwestia, w jaki sposób Holendrom udało się skonsolidować w okresie rzekomego upadku ich państwa w osiemnastym wieku. Do 1780 roku Republika Holenderska posiadała kwitnące kolonie na Karaibach, niekwestionowane posiadłości terytorialne nad nieskończonymi bogactwami Jawy, panowała też na Złotym Wybrzeżu, dominowała również nad handlem na Bałtyku, a nawet była w stanie prowadzić intensywny handel we wschodniej części Morza Śródziemnego.