Następnego dnia zaczynają się zamieszki. Mendel nie chce uciekać (co radził mu student), ani wystawiać w oknie krzyża, czy też świętego obrazka, które uchroniłyby go przed tłumem (rada stróżki).
Z tłumu pada kamień raniąc Kubusia w głowę. Mendla broni przed tłumem student: „Wara mi od tego Żyda! (...) A nie, to wal we mnie jeden z drugim gałgany, psubraty, hultaje!”. Wieczorem introligator i student siedzą nad łóżkiem chłopca - życiu Kubusia nie zagraża niebezpieczeństwo, ale Mendel smuci się, jakby mu ktoś umarł. „Pan powiada, co u mnie nic nie umarło? Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał!... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!..." „Miłosierdzie gminy. Kartka z llottingen”
W gminie w szwajcarskim Hottingen, odbywa się licytacja. Gmina dopłaca osobom, które wezmą pod swój dach ludzi nie będących już w stanie zapracować na siebie. Licytacja odbywa się metodą „kto zażąda mniejszej dopłaty". W sali zbiera się duża grupa osób chcących za dopłatą przyjąć parobka: „Nie można przecież niedołęgi za darmo do domu brać. Gmina zresztą ma fundusze na to, żeby za biedaków, co już robić nie mogą, płaciła. (...) Nie raz, nie dwa, jeszcze taki swego nie przeje, a już go śmierć śdśnie. Hoppingerom się trzydzieści franków po starej Reguli zostało, co ją na wiosnę z kancelarii wzięli”.
Licytowany jest 80-letni Kuntz Wunderli. Bardzo chce on zostać „sprzedany": prostuje chore plecy, mruga oczami; „Jedne tylko wąskie i zapadłe usta uśmiechają się, ciągle się uśmiechają, wtedy nawet, kiedy dwie łzy ciężkie i zimne toczą się z wolna po zmiętej i zbrużdżonej twarzy”. Chętni zbliżają się do starca, każą mu pokazać zęby, maszerować. Publiczność śmieje się z niedołężnośd Wunderlego, któremu dężko iść na sztywnych nogach.
Do licytacji przystępuje syn starca (który przychodzi ze swoim dzieckiem. Widok wnuka zaś chwyta za serce Wunderlego), ale rezygnuje, gdy kwota dopłaty zostaje za bardzo, jak dla niego, obniżona. Ojciec jednakże nie ma do niego pretensji.
Gdy okazuje się, że Kuntz występuje w pożyczonym (od woźnego) ubraniu (kubrak i chustka), które kazano mu ściągnąć, a pod nim ukazała się cała nędza fizyczna kandydata, cena spada jeszcze bardziej.
Starca, za 125 franków (licytację zaczęto od 200.), bierze w końcu mleczarz Probst. Wunderli jest przerażony: „Wie on, że Hanzli, tak samo z gminy wzięty, po trzech miesiącach powiesił się u Probsta na strychu. Pamięta, jak Probstowa po nim sprzedawała buty. Pamięta też, jak stary Hanzli obtarte miał od szlej ramiona i jak mu u Probsta oczy zapadły, a twarz sczerniała i wyscliła”.
W chwilę potem Kuntz Wluiderli stoi zaprzęgnięty do dyszla wózka mleczarskiego razem z ujadającym kudłatym psem.