Wyobraź sobie rodzinę z epoki kamienia łupanego. Ona ma urodzić dziecko (to już kwestia natury...). Jej sprawność ruchowa spada, a potem, po urodzeniu - ona, jako ta, która jedyna może to dziecko wykarmić, pozostaje w - przyjmijmy - jaskini. Kto zatem ma zatroszczyć się o pożywienie (polować?). Kto ma dbać o bezpieczeństwo i obronę przed niebezpieczeństwami? On, mężczyzna.
To praw dopodobnie stąd wziął się kulturowy obraz mężczyzny i kobiety. Po prostu pew ne elementy pełnionych ról w ymusiła sama natura. Wspiera to nasza anatomia i fizjologia. Zabaw ne jest tw ierdzić, że pow inno być inaczej, nie sądzisz? Bo kto kłóci się z naturą? I po
co?
Na tym pow staje reszta, która jest efektem wychowania (zwłaszcza w rodzinie).
Żebyśmy dobrze się zrozumieli: absolutnie nie tw ierdzę, że kobieta jest tylko po to, by zajmować się domem, dziećmi i siedzieć w kuchni. Taki obraz kobiety to skrajność, w którą popadło w iele społeczeństw. Skrajność, która - po w iekach - zaowocowała nie tyle rów noupraw nieniem, co oszalałym feminizmem - kolejną skrajnością...
Do takich skrajności mamy zresztą szczególny pociąg. Skrajny obraz obu płci to "męscy mężczyźni" i "kobiece kobiety", czyli - przekładając to z języka psychologii - tw ardzi, bezuczuciow i i inteligentni faceci (co to nigdy nie płaczą) i słabiutkie, głupiutkie i nadw ra/liw c laleczki (mdlejące przy każdej okazji). Niestety, tacy ludzie - jak wynika z badań - są bardzo schematyczni w swoich reakcjach, a ich zadów olenie z małżeństwa jest nadzwyczaj małe.
Zmiana nie pow inna polegać na zamianie ról, ale na w ypośrodkow aniu (jak zazwyczaj, i tu "złoty środek" okazuje się najmądrzejszy...). Jeśli pozwolisz sobie i tej drugiej (ukochanej?) osobie na dopuszczenie do głosu żarów no istniejących w was cech męskich, jak i kobiecych (tak, tak...), okaże się, że rozumiecie się znacznie lepiej i lepiej potraficie się w spierać. A o to w łaśnie chodzi, jeżeli planujecie w spólne życie. O to rów nież chodzi, jeśli chcecie odnaleźć się w społeczeństw ie i dać mu z siebie to, co najlepsze. To się uda, jeśli przyjmiesz sw oją płeć taką, jaka jest napraw dę: w całej jej słabości i sile, która pozw ala wypełnić zadanie, jakie nakłada na Tobie natura i społeczeństwo. Bez udaw ania i gier.
Masz prawo, dziew czyno, być posłem, czy prezesem firmy - pod w zględem intelektualnym nie ma różnic między płciami. Ale nie pozwól, by w imię "równouprawnienia" odbierano Ci prawo do urlopu macierzyńskiego i wyzywano od "kur domowych", jeśli chcesz poświęcić się dla swojej rodziny!
Masz praw o, mężczyzno, ugotować obiad i zająć się dzieckiem..., masz naw et praw o czasem sobie zapłakać (to na pewno lepsze niż tzw. zalanie robaka - taki "męski" sposób na problemy). Ale nie przestań być tym, który jest filarem sw ojej rodziny. Z natury jesteś jej siłą i obrońcą!
Jeśli odkryjesz w sobie oba rodzaje cech i zaakceptujesz je - może Ci się udać. Pod warunkiem, że najpierw zaakceptujesz to, kim jesteś w swojej płci. Wtedy w reszcie będziesz wiedział(-a), jakim człow iekiem chcesz być...
DLACZEGO JESTEŚ WŁAŚNIE TAKI(-A)?
No właśnie: co spraw ia, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy? Jak to się dzieje, że jesteśmy tak różni (i nie chodzi mi w cale o wygląd zew nętrzny) od siebie naw zajem? Dlaczego każdy z nas ma tak inną osobowość?
To jest to... To słow o: "osobow ość".