Wyobrażacie sobie coś takiego przy waszym rodzinnym stole? To dom Mikołaja Kopernika czy jakaś melina? No cóż, takie wtedy panowały obyczaje Na szczęście mama Mikołaja dopilnowała, by jedzenie było jak najświeższe Niestety, czasami potrawy podawane na stół były popsute Wielu ludzi przypłacało uczty życiem i zdrowiem.
Na Węgrzech ciężko zatruł się polski król Władysław Jagiełło. Biskup krakowski struty nieświeżym obiadem kazał się powiesić za nogi pod sufitem i wisiał dotąd, dokąd wszystkiego nie zwymiotował. Okropny los spotka też biskupa Łukasza Watzenrode w 1512 roku. Nieszczęśnik zatruje się nieświeżymi rybami i wyzionie ducha.
Zatrucia powodowały bakterie oraz skażona mąka i pieczywo. Winny był sporysz - pasożyt zbóż. Dziś zaatakowane kłosy oddziela się od reszty i wyrzuca, ale w XVI wieku nie wiedziano, że sporysz jest trucizną.
Mikołaj Kopernik interesował się sposobami leczenia zatruć Za kilka lat, po studiach w Krakowie i Padwie, zostanie uznanym lekarzem.
Łyżka, nóż i widelec ' \ m
Na ucztę każdy przynosił własną j
łyżkę. A jeśli jej nie miał, używano jed- j ^ d
nej wspólnej. Bywało więc, że gość
brał łyk polewki lub kęs mięsiwa, wy- J
cierał łyżkę w obrus i podawał na- ^ Vij£
stępnemu. Nikogo to nie brzydziło,
przecież i tak jedli z jednej misy. Nóż
też każdy winien mieć własny, aby .
sobie odkrajać kęsy z półmiska, a po- I ^ CjJ
tern jeść je... rękami. *
A widelec? Ho, ho, ten wynalazek za- j witał już do Polski, ale upłynie jeszcze W /\^(
prawie sto lat, nim się upowszechni y?\ w bogatych domach. Na razie na każ- ' dego, kto przy stole wyjąłby dwu- - * Jy/ł zębny widelec, patrzy się jak na niezbyt kulturalną osobę, która na siłę 1 * chce się wywyższyć ponad innych, i JW gĘ Nie mówiąc o tym, że widelec kojarzył I» się wielu ludziom nie z elegancją, ale z widiami do gnoju. | KVw.
W podwórzach kamienic kopano głębokie latryny, do których załatwiali się mieszkańcy. Gdy dól się wypełniał, był opróżniany przez więźniów, pilnowanych przez pomocnika kata. Niektóre latryny po prostu zasypywano i kopano nowe w innym miejscu. I właśnie takie 500-letnie kibelki uwielbiają archeolodzy. Czy oni powariowali? Niekoniecznie! Do latryn często wpadały różne przedmioty gubione przez nieuważnych mieszczan. Wyrzucano tam też rzeczy, które się zniszczyły. Z takiego kibelka gdańscy archeolodzy wydobyli w 2008 roku wiele zabytków: naczynia, nocniki, części stroju, narzędzia, ozdoby, monety, a nawet 400-let-nie okulary.