bywa niejasna. Tradycyjna psychoanaliza musi na bazie skojarzeń dociec, co dany symbol oznacza, natomiast w świadomym śnie symbol sam może ulec transformacji w pierwotną, ukrytą informację i to na nasze życzenie i tak też często się zdarza, że zagrażający nam we śnie potwór zmienia się w kogoś, z kim nie jesteśmy w najlepszych relacjach (takim typowym przykładem jest zagrażająca Tholeyowi postać tygrysa, który zamienił się w jego ojca). Wróćmy jednak do osoby Cienia, gdyż nim głównie chciałbym się zająć, oraz możliwości świadomego spotkania z nim.
Można by było powiedzieć, że de facto każdy sen, w którym występuje postać tej samej płci, co śniący jest spotkaniem z jego Cieniem. Być może, jednakże niekiedy jest tak, iż postać ta jest bardziej zarysowana i bardziej charakterystyczna. Tak było właśnie w jasnych snach, jakie pragnę przytoczyć. Jak zatem może wyglądać świadome spotkanie ze swoim drugim "ja", ze swoim mr. Hyde, który uaktywnia się przecież nie tylko w czasie snu jako jego element, lecz przede wszystkim w naszej powszechnej codzienności.
"Stałem się świadomy we śnie. Znalazłem się w niesamowitej krainie. Widziałem wielką ludzką głowę w klatce. Pomyślałem, że to jakaś uwięziona część mojej osobowości. Potem znalazłem się w koszmarnym pomieszczeniu z wieloma istotami. Jedną z nich była postać podobna do człowieka z końskimi zębami. Ów ktoś siedział milcząco przy oknie. Postraszyłem go nieco mówiąc mu, że to ja jestem panem snu i mogę zrobić wszystko, na co cni powiedział mi: "Chyba wiesz, że mogę zrobić tak, byś zjadł własne włosy! ". Poczułem w tym momencie strach i respekt i zwolniłem z tonu.
Po chwili wszystkie postacie zaczęły tańczyć wkoło. Zacząłem krzyczeć by mi powiedziały czego ode mnie chcą. W końcu, przy ostatnich obrazach śnienia, powiedziały mi, ie jestem winny śmierci stu z nich. Pomyślałem, że to przecież tylko śnione postacie... "
Kiedy zacząłem później swobodnie przyglądać się owemu snowi, zauważyłem, że postać siedząca przy oknie, która nastraszyła mnie swoimi dziwnymi słowami, bardzo przypominała mnie samego i to nawet fizycznie! Później pamiętałem, że nad ranem, po tym śnieniu (pod samym terminem śnienie również rozumiem sen świadomy), już w zwykłym śnie, ścigałem jakiegoś mężczyznę i zabiłem go strzałem z pistoletu! Czyżbym zabił kolejna część swojej osobowości? Oskarżenie demonicznych postaci z mego śnienia niezwykle pasuje do istniejącego w psychologii modelu części, który mówi, że psycliika człowieka nie składa się z jednej, spójnej całości, lecz z wielu części, które mają różne zadanie do spełnienia. Przypuśćmy zatem, że w naszym wnętrzu są części, które odpowiadają również za zachowania negatywne i dla nas niepożądane. Akurat, kiedy wystąpił ów sen, byłem po bardzo silnych procesach transformacyjnych (oczywiście z myślą na lepsze). Czy zatem zmiany, jakie w nas zachodzą powodują dezintegrację pewnych części i tworzenie się nowych, które odpowiadają za nowy model zachowań?
Wracając do koszmarnego świadomego snu, do dziś czuję dreszczyk emocji ilekroć go wspominam. Było nawet tak, że zacząłem tęsknić za tamtą kraina i moim Cieniem - postacią przy oknie - która zaczynała mnie po prostu fascynować. Ciekawe jest również to, że w samym śnieniu traktowałem ową postać jako kogoś znaczącego, komu chciałem uświadomić, że tak naprawdę moja władza w krainie snu jest większa. Jakiś czas później wszedłem w następujące sen świadomy.
"Będąc świadomy stałem niedaleko marketu. Spostrzegłem tam bardzo wysokiego, na około 2,5 metra, mężczyznę. Szedłem za nim. Klepnąłem go w plecy by się odwrócił. Gdy to zrobił spojrzałem w jego twarz - w jakiś sposób była podobna do mojej. Pomyślałem, że to mój Cień. Powiedziałem mu, że chcę z nim porozmawiać. On jednak zrobił groźną minę, podniósł mnie i rzucił mną całą siłą. Podszedł do mnie i zaczął mną miotać na wszystkie strony. Złapał mnie w końcu za nogi i podniósł do góry tak, że wisiałem głową w dół. Powiedziałem mu, że mam dla niego prezent