MARIAN STAŁA
Pamięci Jerzego Kwiatkowskiego
Porządkowanie przygód poezji w zamkniętym przedziale czasu należy do utrwalonych zwyczajów krytycznoliterackich. Można ów zwyczaj akceptować bez uzasadnienia, można go kwestionować i podważać, z pewnością jednak nie należy go lekceważyć... Mówiąc inaczej: nie trzeba być entuzjastą bilansów i podsumowań, by zgodzić się z tym, iż co jakiś czas nadchodzi moment zachęcający do spojrzenia w przeszłość i zapytania o sens tego, co się zdarzyło. Taki moment, w którym przypomina się fraza Norwida, mówiącego: „(...) poezja polska (...) znajduje się w krytycznej chwili".
Taką chwilą był z całą pewnością rok 1918; był nią także rok 1956. Taką chwilą był (a może tylko miał być...) rok 1989. Dowodów tego przeświadczenia szukać trzeba w nastrojach sprzed dziesięciu lat, w sądach, które wówczas wydawały się oczywiste, w zdaniach podawanych z ust do ust...
Nie wiem, czy można dziś, w grudniu 1999 roku zrekonstruować (i sprawiedliwie ocenić) nadzieje i pragnienia sprzed dziesięciu lat. Przekonany jestem natomiast, że właśnie teraz warto - a nawet trzeba - zadać kilka podstawowych pytań dotyczących poezji. (A poprzez nią: całej literatury, całego życia duchowego...)
Najpierw zatem trzeba spytać, czy rok 1989 rzeczywiście okazał się „chwilą krytyczną” współczesnej polskiej poezji. Potem będą się mogły zjawić kwestie następne. Co działo się, co było ważne w poezji ostatnich lat? Czy to, co się zdarzyło, uzasadnia wyodrębnienie ostatniej dekady jako wyrazistego segmentu w historii współczesnej sztuki poetyckiej? A także: czy początek roku 2000 jest właściwym momentem podsumowań i przewidywań przyszłości? Takie właśnie pytania stanowią punkt wyjścia moich uwag.
Kiedy wraca się do roku 1989, trudno uciec przed wstępnym banałem: ów rok stał się czasem szczególnym ze względu na politykę i w przestrzeni przez nią wyznaczonej. To w perspektywie politycznej ostatnie dziesięciolecie było dekadą przebudowy (i to bez względu na to, jak ocenimy jej rezultaty)... Tę oczywistość trzeba przywołać, gdyż wyróżnienie roku 1989 w kulturze (i w poezji) - jest jej konsekwencją. Ściślej mówiąc: nadzieje, rozbudzone w kulturze dziesięć lat temu, były w znacznej części rezultatem silnie ugruntowanego w Polsce przekonania, iż wielkie zdarzenia polityczne wywołują analogiczne przemiany w sferze ducha. Przekonanie to, bez względu na jego absolutną sprawdzałność, okazało się prawdziwe zarówno w okolicach roku 1918, jak 1956. Być może zatem to właśnie pamięć o tych latach (i