118 Polowanie.
ciu metrów, i kiedy miałem już przyłożyć karabin do ramienia, antylopa nieoczekiwanie skręciła ostro na prawo, za chwilę jeszcze raz na prawo i pobiegła dalej w odwrotnym kierunku. Zatoczyliśmy wielki łuk i pośpieszyliśmy za uciekinierką, która przez swój manewr zyskała z pół kilometra odległości od nas. Lecz po paru minutach miałem ją znówT na strzale. Postanowiłem dłużej nie czekać i wziąłem ją na muszkę.
W momencie, gdy antylopa zrobiła wielki skok wr lewą stronę, tak że widoczny był kawałek lewego jej boku, umieściłem muszkę karabinu przed lewą tylną nogą zwierzęcia i nacisnąłem cyngiel. Strzelałem dymnym prochem, więc obłok zasłonił mi antylopę. Da Silva skręcił raptownie na prawo, puszczając jednocześnie hamulce w ruch.
Dostała
krzyknął radośnie.
.Wyskoczyliśmy z samochodu i podbiegliśmy do zdobyczy. Antylopa nie żyła już. Leżała z otwarłem i oczami, wyciągnąwszy swe cienkie, delikatne nóżki.
Świetny strzał
mówił da Silva, oglądając
ranę. Strzał prawie ztyłu, lecz kula przeszła naukos i przebiła serce. No, tak to rozumiem.
Murzyni też oglądali moją zdobycz z zainteresowaniem. Ułożyli ją w samochodzie.
rzekł gospodarz
Teraz pokażę panu coś
czego pan napewno jeszcze nie widział.
Rzekł parę słów do murzynów w narzeczu, którego nie znałem. Momentalnie dwóch murzynów stanęło na stopniach obu stron kabiny, w której siedzieliśmy.
— Niech pan położy karabin — zwrócił się do
v