pojawia się zwykle wtedy, gdy dotychczasowy paradygmat „nauki normalnej” zaczyna wyczerpywać swoje możliwości wyjaśniania świata, czy Robert Merton opisujący składniki etosu nauki (uniwersalizm, wspólna własność dóbr, bezinteresowność, zorganizowany sceptycyzm). W innym nieco ujęciu Jurgena Habermasa, rozwój nauki winien dokonywać się poprzez dialog równoprawnych partnerów w sytuacji niezakłóconej komunikacji, gdzie liczy się waga merytorycznych dowodów czy argumentów oraz ich odniesienie do rzeczywistości, a każdy z uczestników niezależnie od swojej pozycji bierze równoprawny udział w tym dialogu.
Sposób drugi, przyjmowany zwłaszcza w części socjologii, ma także walory opisowo-wyjaśniające, ale jest znacznie radykalniejszy, realistyczno-cyniczny, walczący z brązownictwem i miejscami wręcz obrazoburczy. Reprezentują go niektóre koncepcje etnometodologiczne oraz w szczególności koncepcja Pierre'a Bourdieu. Etnometodologowie reprezentują radykalizm epistemologiczny starając się wykazać, że nawet w dziedzinie nauk przyrodniczych, takich jak astronomia czy biochemia, badacze nie tyle odkrywają obiektywne fakty, ile wytwarzają pewne sytuacyjnie i społecznie uwarunkowane opisy. Bourdieu natomiast prezentuje swoisty „radykalizm socjologiczny”. Według niego „... dziedzina naukowa jest polem (to znaczy przestrzenią gry) walki konkurencyjnej, która nastawiona jest na szczególną stawkę - monopol autorytetu naukowego, definiowanego równocześnie i jako umiejętność techniczna, i jako władza społeczna lub - jeśli kto woli - monopol kompetencji naukowej rozumianej jako zdolność mówienia i działania w sposób uprawomocniony (to znaczy w sposób autorytatywny i z autorytetem) w nauce, która jest społecznie przypisana określonemu aktorowi” [Bourdieu: 1984: 87]. Uczestnicy gry walczą więc o swoją pozycję społeczną w autonomicznym polu życia społecznego jakim jest nauka za pomocą przyjętych w tym polu środków, co ma dać także odpowiednią pozycję w społeczeństwie.
Muszę wyznać, że sam mam nieco schizofreniczny stosunek do zarysowanej opozycji. Podoba mi się bowiem i jeden, i drugi punkt widzenia. Skłonny jestem zresztą przyjąć rozwiązanie pośrednie, zakładając, że nowa idea zaczyna być uznana w środowisku naukowym nie tylko dzięki swej immanentnej zawartości, ale również dzięki pozycji społecznej, rozmaitym zabiegom i możliwościom komunikacyjnym jej propagatora.
Kwestia, który z tych czynników jest ważniejszy przedstawia się zresztą odmiennie w różnych dyscyplinach nauki. W matematyce czy fizyce dominuje ten pierwszy, w naukach społecznych natomiast i w humanistyce na znaczeniu zyskuje ten drugi (a w niektórych sytuacjach, należących już w Polsce miejmy nadzieję do przeszłości, zyskuje on nawet znaczenie dominujące). Jest to jeden z elementów składający się na specyfikę poszczególnych dyscyplin.
Rozpatrując możliwości uzyskiwania osiągnięć naukowych przez różne kategorie uczonych skorzystać można także z innego klasycznego odróżnienia. Z jednej strony chodzi to, jakie są warunki dochodzenia do nowych odkryć oraz
STAROŚĆ I MŁODOŚĆ W NAUCE (POLSKIEJ)
29