łożył butelkę do nosa i mocno wciągał powietrze, to zrobi mi się cieplej i fajnie się poczuję. Kilka razy gonili nas policjanci. Oni zabierają dzieci z ulicy, ale każdy z nas wolał tę naszą wolność niż jedzenie i dach nad głową w poprawczaku. Szybko nauczyłem się, że podstawą życia na ulicy jest trzymać się swoich. Każda grupa ma swój obszar, poza który lepiej nie wychodzić bez broni. Tak kombinowaliśmy, żeby zdobyć noże, a kilku starszych kolegów miało nawet pistolety. Przydawały się, kiedy dochodziło do bójek między nami, a sąsiednim gangiem. Jedną z takich bójek pamiętam do dziś, biegłem przez ciemny zaułek wraz z moim najlepszym przyjacielem. Niemal nigdy się nie rozstawaliśmy, aż nagle zauważyłem, że nie ma go obok mnie. To niemożliwe, żeby mnie zostawił! Chciałem biec dalej, ale przeczucie kazało mi wrócić, wtedy zobaczyłem, że Carios leży pod murem w kałuży krwi. Nigdy tego nie zapomnę. Wszystkie chwile spędzone razem z nim nagle zaczęły mi przelatywać przed oczami, a w moich myślach było tylko jedno pytanie: Dlaczego? Po co to wszystko? Czy to jest ta wolność, szczęście, czy to jest młodość? Kilka dni później odwiedziłem moją ciocię, która mieszkała w slumsie niedaleko nas. To była niedziela, w wejściu powitała mnie moja kuzynka Nicol: „O Tonio, dobrze, że jesteś! Dziś niedziela, jest otwarte oratorium! Chodź ze mną!" „Co jest?" zapytałem zdziwiony. "Przychodzi do nas ksiądz z wolontariuszami, najpierw jest msza święta, potem bawimy się w różne gry, śpiewamy i jemy podwieczorek! Zobaczysz, spodoba ci się!" Nie byłem zbyt przekonany, ale ponieważ nie miałem nic lepszego do roboty postanowiłem z nią pójść. Zaskoczył mnie ich entuzjazm, to, że wszyscy się śmieją, że są szczęśliwi, choć ich życie, tak jak moje nie jest łatwe. Zacząłem chodzić na niedzielne oratorium, a potem dowiedziałem się o istnieniu ośrodka, w którym księża salezjanie prowadzą szkołę, gdzie oprócz czytania i pisania można nauczyć się również jakiegoś konkretnego zawodu i uczciwie zarobić pieniądze. Teraz od dwóch lat jestem uczniem tej szkoły i stałym uczestnikiem oratorium. Znalazłem tam nie tylko nowych kolegów, ale i opiekunów, którym mogę powierzyć każdy problem i którzy pokazują mi, co jest w życiu najważniejsze. W przyszłości będę stolarzem, niedawno zrobiłem stół i zaniosłem go do domu. Powiedziałem: „Mamo, zobacz, to prezent dla ciebie, zrobiłem to sam w szkole. Teraz już wiem mamusiu, że razem sobie poradzimy ze wszystkimi trudnościami." Po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna podszedłem do mamy i przytuliłem się do jej ramienia, a ona pocałowała mnie w czoło.
16
| Materiały dla nauczycieli po wizycie w Parku Edukacji Rozwojowej