von Lichberga, opublikowanemu 40 lat przed powieścią Nabokova, po piosenki Boba Dylana, który pożyczał frazy od Szekspira, Scotta Fitzge-ralda i z popularnych filmów.
Lethemowi spodobałaby się historia z polskiego podwórka: w reklamie pewnej stacji radiowej wykorzystano frazę "Widzę ciemność", co autor scenariusza "Seksmisji" uznał za naruszenie jego własności intelektualnej. Sprawę jednak przegrał, bo frazę tę - kojarzoną wprawdzie z filmem - znaleźć można także u św. Ambrożego i innych tekstach wcześniejszych. A w ogóle stała się już "skrzydlatym słowem", czyli toposem. Czyli wspólnym dobrem.
Jak Kochanowski uczy pisania nietwórczego
Lethem przypomina także (wpisując się w aktualną dyskusję wokół ACTA), że tzw. gospodarka prezentów, kultura "otwartych źródeł" i licencji typu "public commons" sprzyjają twórczości. Podaje wiele przykładów świadomego i nieświadomego korzystania z dzieł poprzedników, w tym własny: kilka tez, które uważał za własne i "oryginalne", znalazł później - googlując - u innych.
Na tym nie koniec: ten świetny artykuł Lethema wcale nie był Lethema. Prawie każde słowo i każdy pomysł autor pożyczył od kogoś innego -albo przejął dosłownie, albo sparafrazował. To przykład patchwritingu, czyli zszywania kawałków cudzych tekstów w stylistycznie spójną całość. Nie tylko sztuczka leniwych studentów, ale powszechna tendencja. Dla obecnego pokolenia akt pisania - literatury czy tekstu naukowego -jest aktem przegrupowywania tekstów i podszyty jest tezą, że "treścią jest kontekst".
Goldsmith opisuje metodę, jaką sam stosuje wobec swoich studentów. Zamiast popularnych na uniwersytetach kursów "creative writing", proponuje kursy "nietwórczego pisania", na których uczy patchwritingu i surowo tępi wszelki rodzaje oryginalności. Uważa jednak, że mimo to pozwala studentom "wyrażać siebie na wiele różnych sposobów", i tym samym kształci nowe pokolenia artystów doby intemetu.
Owszem, pojęcie oryginalności się zdezaktualizowało, wszystko już powiedziano i napisano. Dotyczy to jednak także metody Goldsmith, którą opisuje jako nową i oryginalną.
Przecież już renesansowa "oryginalność" nie polegała na wymyślaniu "z głowy, czyli z niczego", lecz na umiejętnym korzystaniu ze źródeł. Ówczesny system edukacyjny w gruncie rzeczy przypominał program "un-creative writing" Goldsmitha: twórczość własna polegała na adaptacji