928
TADEUSZ CHRZANOWSKI
wszystko zaczynać od nowa. A jakaś część prawdy kryła się w tym przekonaniu, jakkolwiek Śląsk powracał do nas z całym tym bagażem przeszłości, który w zapisie sztuki utwierdziły jego poszczególne dziejowe etapy.
Pomiędzy datą zakończenia robót przy wrocławskim ratuszu, a datą rozpoczęcia prac przy przebudowie rezydencji piastowskiej w Brzegu upływa kilka pustych dziesięcioleci. Nie są one puste w sensie ogólnym: wręcz przeciwnie — jeden z najpotężniejszych spazmów przenika wówczas wnętrzności i mózg Europy. Puste są tylko ręce, z których nagle wysunęły się dotychczasowe formy, dotychczasowe modele, dotychczasowe przybory.
Pierwsze, z lat trzydziestych w. XVI pochodzące ślady przebudowy zamku, a właściwie nowoczesnej już rezydencji, owej „palazzo in fortezza”, tchną jeszcze naiwnością nieudolnej recepcji nowinek spoza Alp — wyszły z rąk rodzimych, śląskich adeptów renesansu. Kiedy jednak rządy księstwa obejmuje w latach czterdziestych Jerzy II, humanista i wytrawny znawca sztuki, na jego dwór przybywają Komaskowie i renasans staje się faktem. Ale i on nie jest „z pierwszej ręki”, skoro przybysze — jak sama nazwa wskazuje — z okolic jeziora Como, z pogranicza włosko-szwajcarskiego nowy styl przynosili w nieco skażonej wersji: jeszcze nie przeobrażony w świadomy manieryzm, ale manierycznie przechylony ku dekoracyjności.
Do lat sześćdziesiątych trwała ta wielka fabryka rezydencji, która miała stać się wzorem dla innych, nie tylko śląskich (z tych Płako-wice są jej chyba najbliższe), a jej uczestnicy — głównie rodzina Parriów rozproszyła się w swej wędrówce na północ: budowali zamek w Giistrow, działali w Szwecji, jeden nawet zabłąkał się w śnieżne ostępy Finlandii.
Niestety to arcydzieło, jakim była siedziba Piastów w Brzegu, nie przetrwała w całości do naszych dni. W czasie bombardowania miasta przez wojska pruskie w r. 1741 zniszczał bogaty wystrój wnętrz z kolekcją gobelinów, spłonęły komnaty i strzaskany został niemal doszczętnie bogato zdobiony krużganek dziedzińcowy, tak w swej koncepcji podobny, a w swej formie różny od wawelskiego. Ocalała brama wjazdowa, ten kamienny wywód heraldyczny, gdzie nad wjazdem ujętym zdobionymi groteską pilastrami naturalnych rozmiarów posągi pary książęcej: Jerzego II i Barbary Brandenburskiej wychodzą jak gdyby naprzeciw przybyszom. Gościnność przyjęcia jest jednak tylko pretekstem dla rozwinięcia genealogicznego wywodu, dla tego tła, złożonego z giermków trzymających herby skomplikowane jak szarady, z galerii popiersi portretowych skopiowanych z Kroniki Miechowity, piękności pełnego i pychy.
Więc monarchowie, pomazańcy, udzielni książęta patronują jak gdyby tym późnym wnukom, jeszcze dumnym, ale już naznaczonym